Rozdział 15. W drugą niedzielę czerwca pan ambasador pojawił się na ulicy Królowej Marii Beaty Trzeciej i wjechał klimatyzowaną windą na trzecie piętro.

Tam też poprawił sobie włosy i koszulkę, a następnie pojawił się pod wskazanym mu adresem i nacisnął znajdujący się przy drzwiach dzwonek. Po chwili jednak zamiast sympatii, ukazała się kobieta w średnim wieku.

-Dzień dobry. Czy zastałem Monisę?

-Ja jestem Monisa. Słucham pana!

-Przepraszam panią. Musiałem się pomylić – odparł zupełnie zaskoczony Feliks i odszedł od drzwi. Po chwili jednak usłyszał głos śmiejącej się Monisy.

-Wejdź Feliksie. Przepraszam, ale to nasz ulubiony żart.

-Czyli punkt dla ciebie.

-Powiedzmy – rzekła uśmiechnięta.

-To ja żegnam panią – odparł obrażony i odwróciwszy się podszedł do winy.

-Feliksie, nie obrażaj się. To taki żart – stwierdziła Monisa i podbiegła do niego.

-Teraz punkt dla mnie – wtrącił uśmiechnięty. – Proszę, to dla ciebie – i podał jej torebkę ze słodyczami.

-Dziękuję. Dobrze, że jesteś, bo ciocia przygotowała już pieczeń.

-Miał być deser lodowy! – przypomniał Feliks.

-Deser też będzie – i po tych słowach otworzyła drzwi do mieszkania. Gdy już oboje znaleźli się w środku, Monisa zaprowadziła gościa do salonu, gdzie oczekiwała jej ciocia.

-Przepraszam za ten żart – rzekła z uśmiechem kobieta i zmierzyła wzrokiem Feliksa.

-Ciociu to jest Feliks – i ten ucałował dłoń cioci Monisy.

-Miło mi panią poznać.

-To się okaże – oznajmiła. – Jestem Beatessa. Proszę usiąść, a ja idę po pieczeń. Mam nadzieję, że nie jest pan wegetarianinem?

-Nie jestem – odparł szybko Feliks.

-To dobrze, bo wegetarianie mnie denerwują – oznajmiła właścicielka i poszła do kuchni.

-Widzę, że twoja ciocia to zdecydowana kobieta.

-Od dwudziestu lat jest kierowniczką w zakładzie przetwórstwa mięsnego, to polubiła władzę – wyjaśniła Monisa. – Jakoś dziwnie się na mnie patrzysz?

-W różowym też ci jest bardzo do twarzy – stwierdził Feliks.

-Cieszę się, że podoba ci się moja sukienka. A mnie, podoba się twoja koszulka.

-Co ci się podoba, Moniso? – zapytała jej ciocia, która postawiła pieczeń na stole.

-Podoba mi się twoja bluzka – odparła siostrzenica.

-A ja nie będę ukrywać, że podoba mi się koszulka pana Feliksa. – Po tych słowach ambasador zawstydził się nieco i szybko odpowiedział.

-Dziękuję.

-Idę po nalewkę. Mam nadzieję, że pan lubi nalewki?

-Chętnie spróbuję.

-To dobrze, bo denerwują mnie ludzie, którzy nie lubią nalewki – stwierdziła Beatessa i po tych słowach ponownie poszła do kuchni.

-Widzę, że mam konkurencję we własnym domu – zażartowała Monisa. – A z tego co pamiętam, to ty lubisz starsze panie – i zaczęła się śmiać.

-Zdecydowanie wolę młodsze panie.

-No proszę, ambasador i jeszcze poeta.

-Jaki poeta? – zapytała ciocia Monisy, która postawiła nalewkę na stole. – Ja przyniosłam nalewkę, to może pan naleje do kieliszków?

-Oczywiście – odparł Feliks i sięgnął po butelkę.

-Tylko proszę nie rozlać na obrus, bo nie chce mi się znowu go prać.

-Postaram się – rzekł Feliks i delikatnie nalewał wino do kieliszków.

-Na szczęście pan nie rozlał, bo denerwują mnie mężczyźni, którzy coś rozlewają.

-To wypijmy ciociu zdrowie naszego gościa – zaproponowała Monisa widząc zdenerwowanie na twarzy Feliksa.

-A odkąd to w Feministanie pije się najpierw zdrowie mężczyzn? – skarciła ją ciocia.

-Ale tak wypada, ciociu.

-Może i za granicą tak się pije, ale nie w naszym kraju. Możemy wypić moje zdrowie – rzekła Beatessa i skosztowała nalewki.

-To pani zdrowie – powtórzył Feliks i również spróbował trunku. – Dobra nalewka.

-Pieczeń też jest dobra. Proszę się częstować – i po tej zachęcie ambasador nałożył sobie kawałek pieczeni na talerz.

-Wydaje mi się, że jesteś trochę zdenerwowany Feliksie? – rzekła wyraźnie rozbawiona Monisa.

-Jestem wyluzowany.

-Z wyglądu prezentuje się pan nieźle. A gdzie pan pracuje?

-Jestem urzędnikiem ambasady – odpowiedział Feliks. – Bardzo dobra pieczeń.

-Tylko dobra? – wtrąciła Beatessa.

-Chciałem powiedzieć, że jest wyśmienita.

-Dzisiaj jakoś mi nie wyszła najlepiej, ale cieszę się, że panu smakuje. – Tu przerwała na chwilę, po czym mówiła dalej. – Tak pana zapytałam, bo Monisa skończyła już trzydzieści lat i dobrze by było, żeby znalazła sobie jakiegoś męża, za którego nie musiałby się wstydzić.

-Ciociu, nie poruszajmy tego tematu.

-Ja wiecznie żyć nie będę, a ty zostaniesz sama.

-Ty ciociu jeszcze długo pożyjesz – stwierdziła z uśmiechem Monisa.

-Ja dwukrotnie byłam mężatką, a mogłam być nawet trzeci raz, ale dwa razy wystarczy. Mój pierwszy mąż był kosiarzem trawników i kiedy przychodził po pracy, to cały wieczór czułam trawę, a rano to już czułam siano. – Tu przerwała na chwilę, aby napić się nalewki i mówiła dalej. – Powiem panu, że w łóżku był do niczego, więc postanowiłam się rozwieść. – Wywód ten zupełnie zaskoczył Feliksa, który przestał jeść i słuchał dalej. – I dostałam rozwód już na pierwszej rozprawie, bo powiedziałam, że jestem uczulona na pyłki trawy. Moniso! Przynieś swój deser lodowy, bo widzę, że pan Feliks już się najadł pieczeni.

-Tak. Dziękuję. – Wtedy też Monisa odeszła od stołu i zgodnie z zaleceniem ciotki poszła do kuchni.

-Drugi mąż, z którym mam dwójkę synów, był malarzem.

-Malował obrazy? – zapytał Feliks.

-Jakie obrazy! Malował ściany i budynki. Ale kiedy przychodził z pracy to cały czas czułam zapach farby, do tego stopnia, że baraszkowaliśmy tylko pod prysznicem, jak leciała woda. – W tym momencie Monisa postawiła duży deser lodowy przed Feliksem. – A odkąd w tym kraju najpierw częstuje się mężczyzn? – skrytykowała ją ciotka.

-Przepraszam – odpowiedziała Monisa i postawiła deser przed swoją ciocią. – Zaraz przyniosę dla ciebie – oznajmiła i uśmiechnęła się do Feliksa.

-Teraz pan wie, że nie miałam łatwego życia z mężami.

-Rozumiem panią, bo mój dziadek pracował w elektrociepłowni i jak przychodził do domu po pracy, to takie ciepło biło od niego, że nie trzeba było włączać kaloryferów. – Słowa te rozbawiły Monisę, która w tym momencie postawiła przed nim deser lodowy.

-Feliksie! Nie żartuj sobie z cioci.

-Czyli to był żart! Radzę panu więcej nie żartować, bo nie spróbuje pan tego deseru – zdenerwowała się Beatessa.

-Przepraszam. To już się więcej nie powtórzy.