Bardzo mnie ucieszyła wypowiedź Szanownej Noblistki Obojga Narodów, którą można streścić tak, że nie pisze ona dla mnie. Po raz pierwszy muszę się zgodzić z panią Olgą Tokarczuk w całej rozciągłości jej, nieznanej mi, prozy, bo też i ja nie czytam dla niej – z czasu, który kradnę z życia na czytanie ani minuty nie przeznaczyłem na powieści tej pisarki. Bliższe są mi manifesty literackie Dołęgi-Mostowicza, Straszewicza, Mackiewiczów czy Zbyszewskich (a z zagranicznych: Volkoffa, Raspaila, Martina, Bukowskiego czy Maraiego). Przyznam też, że kiedyś, jak była ta akcja (marketingowa) chodzenia z książkami Tokarczuk pod pachą, to, widząc w metrze babkę z „Biegunami”, od razu sobie pomyślałem, czy na pewno jest to proza dla niej, skoro jeździ metrem jak zwykła kuchta zamiast pruć przez miasto służbową Lancią…