Są takie albumy, których można słuchać w nieskończoność. Mam ich kilka, a to jest jeden z nich.

Acid Drinkers – „High Proof Cosmic Milk” to ostatni studyjny album nagrany i praktycznie w 100 procentach skomponowany przez Litzę. Świetny klimat, dobre ciężkie brzmienie gitar (okraszone prostymi sepulturowskimi riffami znanymi z „Roots”, a którymi w tamtym czasie zachwycił się cały metalowy świat), mięsista perkusja, no i wokale wyciągnięte na tyle ile było trzeba. Ni mniej, ni więcej. Tajemnicą poliszynela jest to, że Titus śpiewać nie potrafi, ale jak sam to określił: „Nieźle się maskuję” – Ale czy ma to jakieś znaczenie?.

Ostatnia płyta z Litzą i chyba zarazem ostatnia którą można podciągnąć pod koncept album. Do tej pory w wydawnictwach Acidów wszystko musiało ze sobą współgrać, od okładki i szaty graficznej, poprzez klimat brzmieniowy w nagraniach.

Prezentowany egzemplarz to pierwsze i jak dotąd jedyne wydanie na winylu, który okazał się świetną lokatą kapitału.

A
1. Rattlesnake Blues
2. Human Bazooka
3. High Proof Cosmic Milk
4. What’s Happenin’ In The Heart Of Pacifist
5. More Life

B
6. Be My Godzilla
7. Dementia Blvd
8. Blind Leadin’ The Blind
9. Gain On Shit
10. Proud Mary

Ps. Świetne są historie odnośnie powstawania tej płyty. Można sobie kilka wygooglować. Polecam tą o okolicznościach powstania okładki albumu.