Chwilę później licznie zgromadzona publiczność mogła obserwować początek inscenizacji, w której brało udział bisko pięćdziesiąt osób. Najpierw ukazała się grupa kilkunastu Indian mających w rękach narzędzia rolnicze, przed którymi stanęła trójka Jezuitów. Następnie oglądający dostrzegli dziesięciu kolonistów, którymi dowodził wysoki mężczyzna, siedzący na czarnym koniu. Gdy wystrzelił z pistoletu w górę, Jezuici cofnęli się do tyłu, a Indianie padli na kolana.


-Czcigodni ojcowie, na pewno już wiecie, że papież skasował zakon Jezuitów – przemówił dowódca kolonistów.

-To nieprawda. Papież by tego nie zrobił! – przemówił jeden z Jezuitów.

-A właśnie, że zrobił! A to oznacza, że już nie możecie prowadzić tej redukcji i kierować tym obozem Indian.

-Co chcesz z nimi zrobić panie? – zapytał drugi z Jezuitów.

-To co zrobiłem z innymi Indianami. Zostaną moimi niewolnikami.

-Ale to bezbronni i dobrzy ludzie nawróceni na katolicyzm – oznajmił trzeci z Jezuitów.

-Zejdźcie nam z drogi, bo zabieramy naszych nowych niewolników – przemówił zdecydowanie dowódca kolonistów. – W tym samym momencie przed Indianami pojawiło się pięć ubranych na niebiesko zakonnic. Na ich czele stała Monisa, która stanęła przed Jezuitami i stanowczo przemówiła.

-Naszego zakonu papież nie skasował i jeśli chcecie zabrać Indian, to musicie nas stąd przepędzić. – Scena ta przykuła szczególną uwagę ambasadora, który z coraz większym zainteresowaniem przyglądał się sympatii.

-Lepiej niech siostra i drugie siostrzyczki zejdą nam z drogi! – oświadczył dowódca.

-Nie zostawimy tych Indian samych sobie – rzekła Monisa i w tym samym momencie siedzący na koniu mężczyzna pchnął ją nogą, przez co przewróciła się na ziemię.

-Ostrzegałem siostrę – przemówił dowódca kolonistów i uniósł do góry bat. Tymczasem ubrana w strój zakonnicy Monisa szybko powstała i odwróciła się do tyłu. – Ojcowie Jezuici! Nie możemy oddać Indian w ręce tych łotrów. – Następnie nabrała powierza i krzyczała z całych sił.

– Pobożni Indianie. Jest nas więcej i możemy ich pokonać. Rozkazuję wam! Walczcie z kolonistami! Pan Bóg tak chce. – Po tych słowach Indianie wraz z Jezuitami uderzyli na kolonistów i rozpoczęli z nimi walkę. Stojące zaś obok Monisy cztery zakonnice klęknęły na ziemi i zaczęły się modlić. Widzowie mogli przez chwilę zobaczyć starcie obu grup rekonstruktorów, którzy angażowali się ze wszystkich sił. Wśród nich wyróżniała się także Monisa, która wcielając się w postać Marii Sonito, co kilkanaście sekund powtarzała słowa.

– Walczcie. Pan jest po naszej stronie.

Po upływie kilku minut widzowie mogli zobaczyć uciekających kolonistów oraz tryumfujących Indian i Jezuitów. Następnie rozległy się głosy Indian wiwatujących na cześć Marii Sonito, która pierwsza skłoniła się przed publicznością, a po niej pozostali rekonstruktorzy. To zaś oznaczało zakończenie inscenizacji. Wtedy też rozległy się gromkie i długie brawa publiczności, która okazywała swoje zadowolenie. Jednym z nich był Feliks, który uśmiechał się do Monisy. Ta kłaniając się publiczności dostrzegła w końcu ambasadora Polski i przesłała mu całuska.

-Wreszcie zaczyna mi się tu podobać – rzekł sam do siebie Feliks.

-A wcześniej się panu nie podobało? – wtrąciła stojąca obok kobieta, karcąc go wzrokiem.

-Teraz podoba mi się bardziej – odpowiedział Feliks i bił brawo dla wiceministerki, która wkrótce potem oddaliła się do pobliskiego budynku, w której znajdowała się przebieralnia