Książka Kolejarze z Wileńszczyzny jest kontynuacją moich wcześniejszych zainteresowań archiwami rodzinnymi. Począwszy od reportażu o życiowej i artystycznej drodze Leszka Mądzika, poprzez opowieść o walizce radzyńskiego fotografa Józefa Karłowicza, po historię rodziny Czyżewskich rzuconej do dalekiej Mandżurii, w związku z budową Kolei Wschodniochińskiej – we wszystkich tych wypadkach zaglądałam do domowych szuflad i pochylałam się nad pożółkłymi fotografiami czy dokumentami, a przy odrobinie szczęścia wysłuchiwałam relacji świadków.
Najnowszy mój reportaż to literacka opowieść o mieszkańcach Kresów Północno-Wschodnich, zbiór mikrohistorii, portret zbiorowy pracowników dróg żelaznych – ludzi rozmaitych profesji, o zróżnicowanym statusie społecznym (od prostego robotnika po dyrektora Kolei Wileńskich). W tym gronie znalazł się – myślę, że dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności – Tadeusz Gorazdowski, zawiadowca stacji Bedlno Radzyńskie (1914–1915). W nasze strony trafił on na kilka miesięcy przed wybuchem Wielkiej Wojny i był świadkiem wycofywania się wojsk rosyjskich, połączonego z niszczeniem infrastruktury kolejowej (w tym pierwotnego budynku dworca wraz z wieżą ciśnień – zachowała się karta pocztowa z 1915 r. dokumentująca skalę zniszczeń wojennych).
Niejako z przyczyn sentymentalnych na okładce katalogu wystawy „Portret zbiorowy kolejarza kresowego” towarzyszącego książce, znalazła się fotografia przedstawiająca pracowników Kolei Nadwiślańskich, a wśród nich Tadeusza Gorazdowskiego właśnie.
Na spotkaniu radzyńskim gościliśmy jego rodzinę: wnuka – Pana Andrzeja Jankiewicza z żoną Urszulą (przyjechali do nas z USA), a także Pana Macieja Lewandowskiego (z Wielkiej Brytanii) i Pana Macieja Załuskiego (autora znakomitej publikacji poświęconej rodzinie Levittoux).