Poświęciłam ci trzysta sześćdziesiąt pięć myśli wartych grzechu,
pięćdziesiąt dwa powroty do świtu
i tyle samo snów na jawie.
Miliony myśli krążyło po orbicie wszystkich wspólnych godzin,
a może to były minuty.
Nie wiem, bo wtedy czas śmiał się z zegara.
Ale z grudniem nie tylko rok się skończył.
Ten sam zegar teraz śmieje się ze mnie.
Cztery kwartały życia utknęło w kalendarzu,
z którego wyrwano już wszystkie kartki.
W następnym nie umówię nas
na żadne spotkanie.