Czternasty Puchar Mistrzów Realu Madryt. Pierwsze od czterdziestu dwóch i sześćdziesięciu jeden lat kontynentalne triumfy – odpowiednio – Eintrachtu Frankfurt (w Lidze Europy) i AS Roma (w Lidze Konferencji). Po rozstrzygnięciu klubowych zmagań piłkarze rozjechali się na zgrupowania swoich reprezentacji. Część europejskich drużyn narodowych walczy jeszcze o udział w mistrzostwach świata (po pokonaniu Szkocji na Hampden o ostatnie miejsce należne UEFA Ukraina zmierzy się z naszym wczorajszym rywalem, Walią). Wystartowała również Liga Narodów.
Tematem numer jeden wyjątkowo długiego (cztery mecze w ciągu dwóch tygodni) zgrupowania naszej reprezentacji była, jest i będzie sytuacja klubowa Roberta Lewandowskiego. Kapitan Biało-Czerwonych obwieścił na konferencji prasowej, że nie wyobraża sobie dalszej gry w Bayernie Monachium. Od kilku tygodni media grzeją temat przejścia Lewego do Barcelony, a kolejne kroki napastnika i jego agenta Piniego Zahaviego coraz mocniej uwiarygadniają tę opcję. Do tego jeszcze wrócimy na naszych łamach.
Walijczycy przyjechali do Wrocławia, będąc zapewne myślami przy czekającym ich wyżej wspomnianym barażu o mundial. Selekcjoner Rob Page zdecydował się oszczędzić swoje dwie gwiazdy, Garetha Bale’a i Aarona Ramseya. Potraktował mecz z Polską jako mocne przetarcie przed najważniejszą próbą. Natomiast Czesław Michniewicz desygnował mocny skład. A miał z czego wybierać, bowiem powołał prawie czterdziestu piłkarzy.
Polacy zagrali czwórką w obronie, bez skrzydłowych, z dwójką poziomo ustawionych napastników. W bramce stanął debiutant Kamil Grabara, dobrze znany selekcjonerowi z młodzieżówki. Pierwsza połowa przyniosła trzy dobre sytuacje: po dośrodkowaniu Klicha nieznacznie pomylił się Zieliński (strzelał głową, nietypowo dla siebie), rajd od połowy boiska zwieńczył uderzeniem Lewandowski (Ward obronił), a jedyną dobrą wrzutkę Puchacza zmarnował Buksa, nie trafiając w piłkę. Poza tym? Czwórka naszych rozgrywających bynajmniej nie zapanowała nad środkiem pola. Brakowało agresji (nie dotyczy, jak zwykle, Jacka Góralskiego), bliskiego podejścia do rywala. Daniel James regularnie miał mnóstwo miejsca na skrzydle, bo nasi nie kwapili się z doskokiem. Walijczycy tylko po części z tego korzystali, bo mieli wyraźny problem z wykończeniem (strzały niecelne, niegroźne lub zablokowane). Biało-Czerwoni grali wolno i ospale; aż dziw, że stworzyli sobie okazje bramkowe…
A po przerwie prezentowali się coraz gorzej, bo do monotonii dołożyli niedokładność. Wciąż również mało było w ich grze agresji, za co zapłacili utratą gola. Jonathan Williams miał mnóstwo miejsca przed polem karnym; nieatakowany przez nikogo spokojnie przygotował piłkę do strzału i walnął. To było dobre uderzenie, ale do obrony. Grabara zrobił krok w stronę bliższego słupka, co zadecydowało (w połączeniu z tym, że był zasłonięty), że nie sięgnął strzału w kierunku słupka dalszego.
Przegrywaliśmy, a Michniewicz zaczął reagować. Wpuścił Szymona Żurkowskiego, który biegał dużo, ale niewiele dał w rozegraniu. Mecz odmieniło wejście Jakuba Kamińskiego. Młody lechita, który po wakacjach będzie piłkarzem Wolfsburga, pokazał pewność siebie i bezczelność, czym imponował w zakończonym sezonie Ekstraklasy. Należy docenić, że przeniósł te atuty ze średnio poważnej ligi na grunt reprezentacyjny. Kamiński najpierw wyrównał wynik meczu, przejmując piłkę po wreszcie udanej akcji beznadziejnego do tej pory Puchacza, odjeżdżając do prawej nogi i uderzając w długi róg. Takich goli strzelił zresztą kilka w Lechu.
Następnie wziął udział w akcji, która dała nam zwycięstwo. Podał w pole karne do kiepskiego po przerwie Lewandowskiego. Strzał kapitana zablokowali Walijczycy, którzy następnie pogubili się przed własną bramką. Wykorzystał to kolejny zmiennik, czający się w pobliżu Karol Świderski, strzelając nad Hennesseyem. Kolejny gol typowy dla strzelca!
Gra Polaków wyglądała słabo, mimo to udało się odwrócić losy meczu. Dużo dał impuls ze strony rezerwowych. Teraz czekają kadrę wyjazdowe spotkania z Belgią (8 czerwca) i Holandią (11 czerwca) oraz powrót do kraju na rewanż z Czerwonymi Diabłami (14 czerwca). Czas na „Operację Beneluks”.