Kiedy odejdzie trzymaj zielony listek. Wiosna nadzieja. Kiedy serca unoszą Wasze życia. Kiedy wszystko pęka osuwa się. Trzymaj się muru może nie runie. Nie pękaj. Życia dwa bicia dwa na trzy i cztery. A może przełóżmy to na następne wcielenie. Odegramy te same role, lepiej. W kuchni będą jeszcze lepsze zapachy mruczenie kota merdanie psa. Wytrzemy szyby raz dwa. Telewizor pyk pyk na ekranie „szklana pogoda”. Nie myje przed spaniem rąk zapachy Twoje zbyt słodkie. Nieee, życie to nie poezja ocieka często rdzą. Znowu przeczytasz i nie poczekasz. Na listku woda i oczy. Spać chodzą oddzielnie higieniczniej. Szanuj więc zieleń, a miłość najbardziej. Bo kiedy odejdzie…poezja tężyzny nie złapie. Szkli się matowi. Pragmatycznie rozliczam wszystkie bartery…Ty mi ja Tobie. Bilans niepoliczalny. Ten biznes emocjonalny. Opadam na łóżko śpię na walucie duchowej. Pożądasz słów? Jutro w kiosku po okazyjnej cenie. A w sieci zawsze panuje samotność. Żyjemy i kochamy zbyt wirtualnie…gubiąc się w światłowodach. Ech…