Wstawajcie śpiochy! Włóżcie dziś botki, na dworze ziąb. – Ziąb jak codzień. – Czy to Miami? – Bynajmniej. -Podróżnym utrudni dziś życie śnieżyca(…) Jest jeszcze jeden powód tego poruszenia. Wszystkim na usta ciśnie się pytanie. -Na spierzchnięte usta. Czy Phil wyjdzie i zobaczy swój cień?

Dzisiejsza data w kalendarzu jest nieprzypadkowa. Właśnie 2 lutego bohater kultowego filmu „Dzień świstaka” budzi się w małej mieścinie, słyszy ten sam poranny komunikat radiowy i przeżywa ten sam dzień. Też tak macie?

Praca, dom, dom, praca, zakupy, zasypianie przy wieczornym telewizyjnym bloku…Pamiętam jedną z piosenek z „Metra” (musicalowi stuknęła właśnie trzydziecha):

Po pierwszym śniadaniu biegniecie za metrem
Powrotny autobus zabiera was z pracy
Potem szybkie „dobranoc” i parę słów szeptem
Bez nadziei, że będzie inaczej

Codzienne gazety, wieczorne dzienniki
Te same zajęcia w tych samych godzinach
Połykane co wieczór nasenne pastylki
Bardzo rzadkie wycieczki do kina.
(…)
Codziennie bez zmiany i wczoraj i jutro
Żyjecie dokładnie tak samo, jak dziś
Nastawiacie, jak zawsze, budziki na siódmą
Bo musicie co rano gdzieś iść.

Na pewno nie raz widzieliście ten film. Dla głównego bohatera, Phila (rewelacyjny Bill Murray) codziennie jest 2 lutego, dzień w którym mamy dowiedzieć się, ile tygodni potrwa jeszcze tak nie lubiana przez wielu pora roku – zależy to od tego, czy sympatyczny gryzoń zobaczy swój cień… Tak przynajmniej mówi stara, świecka tradycja.

Znudzony monotonią szarego, ciągle identycznego dnia, telewizyjny prezenter pogody wspomina:

Główny bohater w kółko przeżywający ten sam dzień w końcu dochodzi do wniosku, że może warto spędzić go jak najlepiej. Wypełnić 2 lutego jakąś treścią. Łapie spadającego z drzewa chłopca, pomaga przy wymianie koła, uczy się gry na instrumencie, a nawet rzeźbienia lodowych figur. Funduje obiad bezdomnemu, co wieczór próbując ocalić go przed nieuniknioną koleją rzeczy…

Kolega z klasy, z którym nie masz ochoty spędzić więcej czasu niż kurtuazyjne: czesć/cześć

Jego telewizyjna relacja – z banalnej, robionej z musu, w ostatecznej wersji brzmi mniej więcej tak:

Gdy Czechow widział długą zimę była lodowata, ponura, wyzuta z nadziei .Ale my wiemy, że zima to tylko kolejna faza w cyklu życia. Stojąc tu, wśród mieszkańców Punxutawney, ogrzewając się ciepłem ich domów i serc, nie wyobrażam sobie większej łaski niż długa i siarczysta zima.

Wiem, że wielu z Was za grubą przesadę uznałoby postawienie znaku równości między Radzyniem a amerykańskim Punxutawney. Ale może jednak?

Pamiętacie scenę, gdy Phil wpada w dziurę wypełniona wodą? I robi to kilkukrotnie? Ta dziura została przygotowana specjalnie na potrzeby filmu. Filmowcy wyjęli płytę chodnikową, a po zakończeniu zdjęć przywrócili wszystko do pierwotnego stanu. Po premierze filmu mieszkańcy Woodstock postanowili uwiecznić to miejsce i umieścili na nim taką pamiątkową tablicę.

 

Niezmiennie polecam.