„Tam to jest życie – powiedział Tytus do Romka i A’Tomka, wpatrzony w lecący na kinowym ekranie western. – Nie to, co u nas. Tylko klasówki i klasówki”. Kultowa „Pestka” mawiała, że w szkole uczniem targają dwa uczucia: strach i nuda.

Przekraczałem stary próg szkoły prawą nogą. Przemierzając park, trafiałem na wuja Adama i Maćka Tracza, żartujących, że wybór takiej drogi nieodłączenie kojarzy się z puszczeniem dymka. Palenie nigdy nie pociągało, choć miejsce za tzw. „garażem” chyba wciąż tętni życiem.

Schodząc do szatni, rzucałeś okiem na tablicę – czy los uśmiechnął się do ciebie i masz „szczęśliwy numerek”. Byłeś wtedy chroniony od przepytywania. Był  jeszcze pierwszy miesiąc ochronny – w I klasie we wrześniu nauczyciele nie stawiali jedynek. Pał, kos i „goli”, jak określaliśmy niedostateczne. 1 października pan Szalast oddał jedną z pierwszych klasówek z fizyki. I posypało się…Pamiętam też  inny sprawdzian, dzień po meczu Hiszpania -Polska ( 3-0, chyba pierwszy mecz pod wodzą Engel),  na 1. lekcji. Pan Leszek o 8.05 zamknął drzwi od środka. Nieszczęśni spóźnialscy mogli pocałować klamkę. Gdy wierciłeś się, próbując zapuścić „żurawia”, cuś ściągnąć, od razu zabierał Ci kartkę. Padało wtedy: „Już skończyłeś” .

Z szatnią wiąże się ciekawe wspomnienie – dyskutowaliśmy o poniedziałkowym „Klubie Kawalerów” w teatrze Telewizji, żartując, że to niezły pomysł. Zaaferowana pierwszoklasistka zaczepiła nas potem, prosząc by tego nie robić. Ach, ta poczta pantoflowa…

Nasza klasa „C” nie zapomni sprawdzianów z geografii, weekendowego wyjazdu do ośrodka AA i wieczorne podsumowania dnia,  poprawianie się „drugiego” Kuby z matmy, kiedy śp. Zbyszek Jesionek niemieckim: „Tut mir leid” odsyłał go do ławki. Nasz matematyk, od II klasy wychowawca miał specyficzne metody wyławiania do odpowiedzi. Jednym z narzędzi „tortur” było nazywane przez uczniów „Koło fortuny”. Puszczał w ruch zawieszone na tablicy koło i ciśnienie skakało do sufitu. Drugą metodą była wielościenna kostka, tocząca się po podłodze. Dzwonek na przerwę był także ratunkiem…

Kolega Artur był w ciągłym stresie, gdy omawialiśmy „Tango” Mrożka, a wspomniana „Pestka” co chwilę wymieniała imię głównego bohatera dramatu. Równie wesoło było przy omawianiu noweli „Antek” – taki pseudonim nosił inny kolega.

Co bym dał za jeszcze jeden wspólny, beztroski czwartkowy obiad (kurczak z ziemniakami i marchewką) z Reginą i Michałem Boguszem. Dowcipy, uczenie się słówek na niemiecki, ploteczki…

Co się stało z naszą klasą?

Hrabia rozłożył papier na swym kapeluszu 
I wydobył ołówek: wtem przykry dla uszu 
Odezwał się dzwon dworski, i zaraz śród lasu 
Cichego pełno było krzyku i hałasu. 
Hrabia kiwnąwszy głową rzekł poważnym tonem: 
„Tak to na świecie wszystko los zwykł kończyć dzwonem. 
Rachunki myśli wielkiej, plany wyobraźni, 

Wylania się serc czułych! – gdy śpiż z dala ryknie, 
Wszystko miesza się, zrywa, mąci się i niknie!” 
Tu obróciwszy czuły wzrok ku Telimenie: 
„Cóż zostaje?” – a ona mu rzekła: „Wspomnienie”