-Zapraszam pana do mojego gabinetu – włączył się Grudzień i prowadził Feliksa na drugie piętro, gdzie urzędował.
Gdy już znaleźli się w środku pomieszczenia wiceminister wskazał Feliksowi miejsce, na którym może usiąść i zapytał. – Wiem, że jeszcze nie ma południa, ale proponuję kieliszeczek wódki. Należy chociaż symbolicznie oblać pana nominację – zażartował na koniec wiceminister.
-Nie odmówię, panie ministrze – i tamten napełnił dwa kieliszki dobrze znaną Feliksowi wódką.
-Pańskie zdrowie, panie ambasadorze – i po wzniesieniu toastu opróżnił kieliszek. – My z panem ministrem po pierwszym kieliszku nie przepijamy – oznajmił wiceminister.
-Ja też – dodał z uśmiechem Feliks.
-Ma pan już duże doświadczenie w dyplomacji, ale Feministan to specyficzny kraj i drugiego takiego nie ma na świecie.
-Mogę wiedzieć dlaczego?
-Niedługo się pan o tym przekona, ale to naprawdę trudna misja – oświadczył Grudzień.
-W Ameryce Południowej chyba do dyplomatów nie strzelają? – zapytał żartem Feliks.
-Czasami strzelają, ale jak był pan w Afganistanie, to Feministan przy tym to spokojny kraj.
-Mogę zapytać czy pan minister był może na placówce w tym kraju?
-Ja nie byłem, ale – i tu na chwilę się zawahał, po czym dokończył – był mój brat.
-Mogę zapytać jak długo tam był?
-Trzy lata – oświadczył wiceminister.
-To pewnie mu się tam podobało, skoro był trzy lata.
-Rozumiem, że potrafi pan dotrzymać tajemnicy?
-To przecież oczywiste, panie ministrze – odparł z uśmiechem Feliks.
-Mój brat poprosił o dymisję, ale zanim dostał zgodę ministra, próbował popełnić samobójstwo. – Słowa te zszokowały Feliksa, ale nie zadał pytania, tylko słuchał dalej. – Odratowali go wprawdzie, ale jest niepełnosprawny i od dziewięciu lat nie może mówić.
Po chwili Grudzień zwrócił się z pytaniem do podwładnego.
– To co, może jeszcze po jednym?
-Bardzo proszę – zgodził się Feliks, a wtedy minister napełnił oba kieliszki.
-Za pana spokojną misję.
-Dziękuję – rzekł Feliks i wypiwszy wódkę zadał pytanie Grudniowi. – Mogę wiedzieć panie ministrze, jaki jest tam język urzędowy?
-Jeśli pan zgadnie do trzech razy, to poszukam czegoś do picia i zaproponuję trzeci kieliszek – stwierdził z uśmiechem wiceminister.
-Pewnie hiszpański.
-Nie! Druga próba.
-Jeśli nie hiszpański, to portugalski.
-W Brazylii tak, ale nie w Feministanie. Zatem trzecia próba.
-To już zostaje tylko angielski – odparł Feliks i spojrzał na rozbawionego Grudnia.
-Nie panie ambasadorze! Zdziwi się pan mocno, ale językiem urzędowym jest tam łacina.
-Z tego co mnie uczono na aplikacji dyplomatyczno-konsularnej to łacina jest tylko językiem urzędowym w Watykanie.
-Mamy zatem niedouczonych wykładowców, bo łacina jest w Watykanie, ale też w Feministanie.
-Znam dobrze łacinę, bo moja babcia uczyła jej w liceum, a przez większość studiów chodziłem z dziewczyną, która studiowała filologię klasyczną – zażartował na koniec Feliks.
-Skoro zna pan łacinę i oczywiście angielski, to lepiej być nie może.
-Chciałbym jeszcze panie ministrze zapytać, od kiedy mam objąć placówkę w Feminie.
-Proszę nie żartować w ten sposób, bo oni są bardzo przeczuleni na tym punkcie. Pamiętam, że kiedyś brat w podobny sposób zażartował sobie z Feministanu i tamtejsze władze domagały się jego odwołania.
-Tak zażartowałem, bo mieszkałem w akademiku, który nazywał się Femina – tłumaczył się Feliks.
-To wyraźny znak, że ma pan być ambasadorem w Feministanie. A co do wyjazdu, to bylibyśmy zobowiązani, gdyby pan wyjechał tam niezwłocznie.
-Mogę wiedzieć skąd taki pośpiech?
-Pani ambasador Konieczna trzy miesiące była na urlopie zdrowotnym, a teraz kiedy urodziła bliźniaki, poszła na roczny urlop macierzyński. Dobrze by było, żeby pan jak najszybciej zapełnił ten wakat.
-Czyli rozumiem, że jestem tam skierowany tylko na rok?
-Zobaczymy, czy wytrzyma pan tam rok? – zażartował wiceminister.
-Tego pan minister może być pewny – odparł Feliks.
-Dobrze, że jest pan taki pewny siebie. Proszę poczekać, przyniosę coś do przepicia i wypijemy pożegnalnego – zaproponował wiceminister i poszedł do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie urzędowała jego sekretarka. Tam też znalazł to, czego szukał.