„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”
* * *
„Iluminację” Krzysztofa Zanussiego obejrzałem w „Chatce Żaka” na legendarnych zajęciach z filmoznawstwa na studiach polonistycznych. Chyba tylko jeden raz, ale pamiętam każdy kadr.
Bo to był film zupełnie ”na poważnie”, stawiający najważniejsze dla człowieka pytania i odpowiadający na nie – ale tak niepewnie, nie „na chama, w biały dzień”, z wątpliwościami, które dla mnie są jednym z podstawowych wyznaczników człowieczeństwa, jakkolwiek drętwo by to nie brzmiało.
W czasach, kiedy powstawała „Iluminacja” mężczyzna był jeszcze mężczyzną. Jak to rozumiem? Był człowiekiem poważnym, nie zanurzonym w tym panującym później wszechobecnym wśród starych chłopów infantyliźmie, w którym i ja tkwiłem po uszy. Pięćdziesiąt, kurwa, lat i jakieś meczyki, piweczka, wierszyki, felietoniki. Jakieś ciągłe pieprzenie o niczym, jakieś pielęgnowanie w sobie wiecznego gówniarza…
Tutaj zostałem sam i dopiero z tej perspektywy zobaczyłem całą miałkość tego wszystkiego.
Mężczyzna szuka sensu życia, miłości i śmierci. Pyta o Boga i nie zadawala się formułkami z katechizmu. Wychowuje dzieci na poważnie, kocha żonę na poważnie i pracuje na poważnie. Jest w stanie zrezygnować ze wszystkich rzeczy nieważnych na rzecz tych najważniejszych. Tyle.
I trochę, naprawdę tylko trochę, zdziwiłem się później, kiedy dowiedziałem się, że Stanisław Latałło, grający w tym filmie główną rolę Franciszka Retmana (właściwie – nie grający, ale będący po prostu sobą) to prawnuk artysty stąd – Józefa Buchbindera, który w głównym ołtarzu mojego rodzinnego kościoła wymalował patrzącego na mnie surowo Boga Ojca…
* * *
Latałło był reżyserem, operatorem filmowym i, a jakże!, malarzem. Dość niespodziewanie wziął udział w dużej polskiej wyprawie w Himalaje – dołączył do ekipy filmowej jako operator, mimo niedużego doświadczenia alpinistycznego. Zginął podczas zejścia z obozu trzeciego na Lhotse, na wysokości 7400 m n.p.m. 17 grudnia 1974. Jego ciało zostało pochowane w szczelinie lodowca Khumbu. Był pierwszym Polakiem, który na zawsze pozostał w Himalajach na ośmiotysięczniku. Miał 29 lat.
* * *
O ile już trochę znał się na winach (jakież kolekcje potrafiły leżeć w piwniczkach całkiem niepozornych domów!), to smakowania whisky dopiero się uczył. Nie bez przyjemności. Panie Doktorze, Pańskie zdrowie…!
CDN…
zdj.: Tomasz Młynarczyk