Naturalnie, że z Brzechwy

 

Dawno, dawno temu, na pewnym świątecznym, hojnie przybranym stole, tuż przed wieczorem wigilijnym, kiedy podekscytowane dzieci wyglądały pierwszej gwiazdki, zerkając jednocześnie z wiadomych powodów ciekawsko pod choinkę, dało się słyszeć cichy, aczkolwiek dostojnie brzmiący baryton:

‒ Ach moi mili, Szanowni Państwo! Tak się nie godzi! Nazywając rzecz po imieniu toż to jest zwykle draństwo! Kłótnie na stole wypada zakończyć, gdyż naszych gospodarzy ze zgryzoty dopadnie jeszcze jaka paskudna zgaga! Tyle przygotowań, ceregieli, tyle starań zacnych, czas więc najwyższy ukrócić wszelkie, jakże niegodne tej chwili swary – apelował jak zawsze wyważony w swych sądach Opłatek.

Nic z tego. Po krótkiej chwili awantura wybuchła ze zdwojoną siłą. Podzielone na dwa wraże obozy potrawy rozpętały prawdziwe piekło. Choć w sukurs Opłatkowi przyszła pokojowo nastawiona Tołpyga w cieście, rwetes na półmiskach co i rusz to wzmagał się, pomimo tego, że na ulicach już dawno zapadła cisza w całym mieście…

Karp fukał Śledzie, Kutia wadziła z Postnym Bigosem, Pasiasty Makowiec z irytacją sapał przez zapchany sułtankami nochal. Nawzajem przekrzykiwały Z Kapustą Pierogi, Racuchy darły pasy, kipiał złością nobliwy Barszcz Czerwony. Do tego jak zwykle bezczelnie cuchnął Łosoś Wędzony Na Zimno.

‒ Stop! Stop! Proszę Państwa! Uciszmy się, żyjmy w zgodzie – na talerzyk wyskoczył pewien Orzeszek Moczony W Miodzie Lipowym ‒ moim skromnym zdaniem awantury nie mają najmniejszego sensu, po co się kłócić o kolejność na stole, wszakże i tak zmuszeni jesteśmy uszanować ludzką wolę bez względu na okoliczności. Gospodarzy nie obchodzi nasza walka o prestiż, kwestia wyższości smażenia nad gotowaniem, towarzyskie zalety Deseru tudzież niezbędność ewentualnej Przystawki. Najistotniejsze przecież dzisiaj jest dla nich spożycie potraw w rodzinnej atmosferze oraz bratniej zgodzie. Zapadła dźwięcząca w powietrzu cisza.

Mogłoby się wydawać, iż przemawiające do rozsądku przesłanie Orzeszka Laskowego na dobre uciszyło haniebne kłótnie czy gorszące swary, które ponad wszelkie przyjęte miary rozgorzały wśród tradycyjnych, świątecznych potraw.

‒ Brawo! Cicho sza! Uhonorujmy w odpowiedni sposób ten wyjątkowy wieczór, tę czarowną porę – szepnęły spłonione, jak zawsze marzycielsko nastrojone Świece.

Nagle podniosłą atmosferę przerwał znany Śledź W Śmietanie, który od dłuższego już czasu pałał nadzwyczaj złym humorem.

‒ Znudziło mi się! – wrzasnął zapalczywie. – Dłużej nie wytrzymam! Nie będę biernie tkwił W Zalewie! – dodał.

Słysząc to wzburzona Śmietana natychmiast zwarzyła się.

‒ Dosyć półmisków! – w dalszym ciągu bulwersował opinię publiczną. – Nie zamierzam marnie skończyć w czyimś brzuchu albo co gorsza zlewie! – zakończył bezceremonialnie. Elokwentny Śledź doskonale utrafił w panujące powszechnie przekonania. Swoim anarchicznym buntem oraz iście rewolucyjnym zapałem z właściwą charyzmatycznym oratorom łatwością zdołał podburzyć inne zdegustowane własnym położeniem potrawy ze stołu.

W odpowiedzi czyniąc zadość demokratycznym wymogom zaproponowano głosowanie. Rozgorzała kłótnia nie na żarty. Gorzej. Przybrała rozmiary erupcji uśpionego dotąd wulkanu. Przekrzykując się wzajemnie, rozrzucając okruchy i roniąc tłuste plamy, potrawy wylewały gorzkie żale, eksponując swoje najwyższe niezadowolenie.

Filety Z Dorsza żądały uwolnienia spod apodyktycznej kurateli Marynaty, Makaron oskarżał Mak o próbę przeciągnięcia na swoją stronę egzotycznych Bakalii, Serniczek domagał się natychmiastowego i nieograniczonego dostępu do Kompotu Z Suszu, Pierogi postulowały ogłoszenie plebiscytu w sprawie prawa wyboru nadzienia w jak najlepszym stopniu oddającego ich narodowy charakter, Postna Kapusta wniosła o separację z Borowikiem, który jak zwykle zasłaniał się klauzulami zawartymi w Atlasie Grzybów.

Wyniosły Łosoś demonstrował niechęć wobec konieczności zniżenia do poziomu blatu, Węgorze wiły na półmisku jakby traktowane prądem, zagrażając zarazem strukturalnej integralności filiżanek, z kolei stateczny Barszcz Czerwony oponował przeciw podawaniu łącznie z Uszkami. Te ostatnie znane z nieśmiałości ograniczyły się zaledwie do położenia po sobie. Barszczowi wtórował Kompot Z Suszu nalegając na uznanie go za jedno z Dań Głównych.

W przeciwieństwie do większości pozostający nieco na uboczu Pstrąg oraz Makrela nie artykułowali wygórowanych żądań. Ograniczyli się do zamiany ról. Jedynie Leszcz milczał. Należy jednak stanowczo zdementować pogłoski jakoby przyczynę stanowił wstyd spowodowany przypaleniem. Dojście do głosu skutecznie uniemożliwiała przytłaczająca go Tarta Marchewka W Pomidorach. Czyżby kolejny toksyczny związek?

Sprytny Śledź pozwolił wyszumieć się dyskutantom, a następnie zabrał głos: Wielce Szanowni Państwo! Proszę o ciszę! Pora coś postanowić. Musimy powziąć wiążącą decyzję w jaki sposób możemy zmienić nasze smutne położenie.

Wynikiem zgodnych, sprytnie ukierunkowanych przez prowodyra zapatrywań licznie zgromadzonych, poprzez aklamację, czyli jednogłośnie, postanowiono uchylić się od wigilijnego obowiązku.

Na nic sprzeciw wykluczonej wcześniej spod głosowania opozycji w postaci Opłatka, Świec, a także Choinki. (Opinii Lampek Choinkowych nikt nie brał poważnie pod uwagę z powodu obcego obywatelstwa oraz nieznajomości tradycji narodowej). Za jednym zamachem postanowiono zatem zerwać ze świątecznym, fałszywie według konfederatów pojmowanym anachronicznym i upokarzającym rytuałem. I co?

Chyłkiem, milczkiem, podczas kiedy zaaferowane dzieci skryte za kotarą próbowały wyśledzić gwiazdkę, a nieludzko zmordowani dorośli kończyli ostatnie przygotowania w zamienionej na twierdzę kuchni, wigilijni buntownicy zwiali z przybranego stołu – strącając w pośpiechu gałązki świerkowe oraz pachnące źdźbła siana, półmisek w półmisek – pospołu, zgodnie z wszelkimi regułami klasycznie pojmowanej rejterady.