W małym domku niedaleko lasu żył sobie chłopiec Kacper z rodzicami. A ponieważ lubił wszystko co miało czerwony kolor – począwszy od truskawek, a na wozie strażackim skończywszy – i często nosił ubrania w czerwonym kolorze, to nazywano go Czerwonym Kacperkiem. Często chodził z rodzicami do mieszkającej po drugiej stronie lasu babci, która opiekowała się szarym kotem, który uwielbiał chodzić po dachach. Kapturek lubił te odwiedziny. Babcia zawsze opowiadała ciekawe historie, a kot łasił się do niego, domagając się głaskania.
Proponowali babci, by ta zamieszkała z nimi, w ich dużym domu, ona jednak twierdziła, że tu jest jej miejsce, tu się wychowywała i ma wiele miłych wspomnień związanych z tym miejscem. Żadne nalegania nie pomagały, zawsze kończyło się to stwierdzeniem babci, że starych drzew się nie przesadza, więc dawali za wygraną i odwiedzali ją tak często, jak mogli.
W wakacje Kacper często nocował u babci, a potem chodził z nią do lasu, gdzie zbierali razem poziomki i jeżyny. Babcia pokazywała mu też inne roślinki i uczyła ich nazw, opowiadała o zwyczajach ptaków i zwierząt. Stąd Kacper wiedział na przykład, że sójka wcale nie wybiera się za morze, tylko zostaje w Polsce i gromadzi zapasy na zimę – szczególnie żołędzie, że sowy mają trzy pary powiek, a nie tak jak ludzie – dwie, że pszczoły bardzo szybko machają skrzydełkami i na raz pokonują przeciętnie 3 kilometry. Tak, babcia była bardzo mądra i dzieliła się swoją wiedzą z Kacprem, a on lubił słuchać tych wszystkich opowiadań i lubił przyglądać się roślinom i zwierzętom. Las wyglądał zupełnie inaczej o każdej porze roku. Kacper chyba najbardziej lubił las jesienią, kiedy świeciło słońce, pająki plotły pajęczyny, a on mógł szurać stopami po dywaniku z różnokolorowych liści.
Do dziś pamiętał, jak w jednaj ze stert zeschłych liści, znalazł jeża, który układał się do zimowego snu. Jeż zwinął się natychmiast w kulkę, a Kacperek wiedząc od babci, że nie powinno się przeszkadzać w drzemce, poszedł po cichutku w drugą stronę. Innym razem znowu chodził po łące, gdzie babcia pokazywała mu rusałkę pawik, rusałkę octowiec i inne motylki, a on znalazł czterolistną koniczynę. Do dziś trzyma ją w pudełku ze skarbami, bo podobno taka koniczyna przynosi szczęście. Tak mu powiedziała babcia, a on wierzył we wszystko, co mówiła.