Jestem Maradona. Strzelam gole i popełniam błędy. Zniosę wszystko, mam tak duże ramiona, że mogę walczyć z każdym.
Oglądam mecz Argentyna-Grecja na mundialu w USA. Albicelestes prowadzą 2:0. Przeprowadzają błyskotliwą akcję, wymieniając serię podań z pierwszej piłki. Kończy ją On, pięknym strzałem w okienko. Zwykły mecz i gol, jakich zdobył mnóstwo. Wtedy tego jeszcze nie rozumiałem, dzisiaj traktuję wyjątkowo. Co prawda tylko w telewizji, ale widziałem na żywo największą futbolową legendę na boisku.
Gdy widzę piłkę, gdy mogę ją gonić… Wtedy jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Diego Maradona był niepowtarzalnym piłkarzem. Grając tworzył jedną z najpiękniejszych sztuk, jakie dane mi było zobaczyć. On się na boisku bawił. Nie przestając to robić, doprowadził Argentynę do mistrzostwa świata, Napoli do dwóch scudetto i Pucharu UEFA. Klubowe osiągnięcia Maradony pozornie nie robią wielkiego wrażenia. Po zagłębieniu się w okoliczności, pozycję Napoli we włoskim i europejskim futbolu – zdecydowanie tak.
Jestem z pokolenia Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Ich kilkunastoletni pojedynek o prymat to piękna, fascynująca podróż dla każdego piłkarskiego wyznawcy. Według coraz większej rzeszy fanów to spośród nich trzeba wybierać największego zawodnika wszech czasów…
Największy był Diego Maradona.
Możecie powiedzieć o mnie wiele rzeczy, ale nikt nie powie, że nie podejmowałem ryzyka.
Diego żył ekstrawagancko i próbował wszystkiego. Gubił się, upadał i podnosił. Wielokrotnie próbował pracy w piłce, ale to nie było dla niego. Popełniał błędy, ale jemu łatwiej było je wybaczyć. To być może najbardziej uwielbiana postać w sporcie w ogóle.
Bóg wyciągnął Rękę po Diego…
Adam Świć:
W sporach z fanami Leo Messiego (OK, wielki piłkarz) zawsze mówiłem, że Maradona ze słabej drużyny robił dobrą, z dobrej najlepszą, Messi ginie jako pierwszy, kiedy drużynie nie idzie. Mimo że był wielkim indywidualistą futbolu, ZAWSZE do upadłego służył drużynie, a na tym – cholera – piłka nożna polega. 1986? Jasne! Ale dla mnie kwintesencja Maradony to akcja z Brazylią na MŚ w 1990. Kiwa czterech, wykłada Caniggii, gol. Jasne, że wiele przegrał przez słabości, nałogi. Nie wiem, ile by osiągnął gdyby prowadził się jak Cristiano Ronaldo czy Robert Lewandowski… Ale to był Maradona: geniusz, wariat i utracjusz. Najlepszy na zawsze.
Bóg przyjdzie po nas wszystkich, gdy uzna, że nadszedł czas.