komar tańczy życie. Jednak cisza.
Nic się nie dzieje. Samiec żyje tylko dziesięć dni.
Potem wolność. Potem już tylko sen.
Wszystko mu jedno, ale do końca
pozostaje sobą. Milczy. Który to dzień tańca?
Może zaraz odejdzie? Spadnie z hukiem
na parapet. Wtedy nawet pająk go nie tknie.
Jednak cisza. Nic się nie dzieje. Koty
już straciły ochotę na przekąskę. Przychodzą
tylko do michy. Komar ma tu spokojne życie.
Nikt mu nie przeszkadza. Nie czyha na niego.
Dziś jest moim jedynym przyjacielem.
Jednak cisza.
Komar nie będzie miał nigdy pogrzebu.
Zazdroszczę mu. Nie zbierze się tłum komarów.
Komary są mądre. Nikt nie będzie mył ciała
pana komara. Jakże musi być szczęśliwy.
Nikt mu nie zaklei oczu kropelką, nikt nie
będzie pudrował komarzej twarzy. Myślę o tym, by
umrzeć gdzieś z dala od tego ludzkiego absurdu.
Żyje nadal. Bez wytchnienia
obskakuje każdy milimetr szyby po tysiąc
razy. Gdyby można było spocząć z nim
w jednym grobie, cisza jednak. Gdyby
można było liczyć na to, że nikt nie przyjdzie
na nasz pogrzeb, jaka radość wielka kryłaby się
w umieraniu. Komarzyca lubi CO2, ale człowiek
nie lubi ludzi, komarzyc i dwutlenku węgla. Dwutlenek
węgla niszczy ozon. Krowy podobno produkują najwięcej
dwutlenku węgla. Więcej niż przemysł i wszystkie
samochody. Krowy dużo pierdzą i z tego ten problem.
Nie obchodzi nas życie planety. Nic nas nie obchodzi.
Popyt na wołowinę jest duży i biedne krowy nie wiedzą,
że wypierdzą naszą zagładę.
Ale to my – ludzie – wyznawcy beznadziejności – pragniemy
własnej zguby. Czemu mogą być winne krowy?
Komar wciąż tu jest. Nie zauważa mnie. Jakiś
bachor woła: babcia, babcia, babcia! Już po ciszy,
a było tak przyjemnie. Babcia się nie odezwała.
Może przyszła jej pora? Który to dzień?
życie, zastanawiam się. Czego chciał ten bachor?
Kim jest człowiek?
Nie mam nic oprócz pisania. Nic. Kiedy nie piszę,
umieram, kiedy piszę, umieram. Kiedy umrę, żyć
zamierzam.
Gdzie śpią komary?
Mijały lata, a ja pisałem ze sportowym zacięciem.
Bez ustanku jak komar. Dziesięć lat zleciało.
Życie komara jest więcej warte ode mnie. Zapragnąłem
być sam, żeby zobaczyć, kim jestem. Gdy zobaczyłem
siebie, stwierdziłem, że dla świata będzie lepiej, gdy tu
pozostanę. Miałem prosty wybór. Albo mordowanie,
albo umieranie. W sobie. Wybrałem życie. Oni tak mało
wiedzą. Jednak cisza. Komar tańczy.
Jednak boli, jednak dobrze jest tu zostać.
[… Zmarł.
Komar odszedł. Spadł. Z impetem. Tak po cichu
przez wąskie dróżki, odchodzę jak wypalony papieros,
niczym zaklęcie
na szczyt serca