Z posługującym na Ukrainie radzyniakiem, pallotynem Pawłem Jurkowskim rozmawia Jakub Hapka.
Zrozumienie człowieka otwiera oczy- wywiad z pallotynem Pawłem Jurkowskim, cz. I
Stypy
Ze stypy po pogrzebie karetka zabrała do szpitala dwie osoby z przepicia. Ledwo ich odratowali. W Wielu rodzinach alkohol wysokoprocentowy jest nieodłączną częścią „świętowania“ uroczystości pogrzebowych. Są tacy, którzy nie przyjdą na pogrzeb, jak nie będzie wódki. – bo to jest zniewaga, jak nie będzie czym wspomnieć zmarłego. Były nawet modlitwy na prawosławnych pogrzebach prowadzonych przez Popów: „Niech każdy kto tutaj dzisiaj jest wypije 100g (wódkę odmierza się w gramach. Jest nawet taki kawał: Ile to jest 10x100g? Litr.) żeby szczęśliwie trafił do nieba. Wykorzystywałem te „tradycje” na kazaniach mówiąc: „Wiecie, gdyby alkohol był tak bardzo ważny, gdyby na każdym obiedzie w rocznicę śmierci musiałaby być wódka, to gdy w Wielki Piątek wspominamy śmierć Pana Jezusa to myślicie, że ja bym bimbru nie skołował. Zaręczam, nikt by tu przez tydzień nie wyszedł z kościoła, przynajmniej nie o własnych nogach. Ale widzicie, z jakiegoś powodu tutaj bimbru nigdy nie było i go nie zobaczycie”.
Jak ci przyjdą takie trzy czy cztery babcie i każda w takiej konkretnej bojowniczej pozie, jak kwoka chroniąca kurczaki, i każda z nich ma rację. My będziemy po swojemu, bo ZAWSZE tak było!!!
Jednak „tradycje” są bardzo silne. Po czymś takim chyba, że zrozumiałem Mojżesza, jak użerał się z Żydami. Jak pozwolił na te rozwody.
Czego żądały?
Chciały włożyć do grobu poświęcone zioła. Według nich, trzeba to koniecznie wrzucić.
-Po co?
-No bo tak trzeba.
-Ale dlaczego tak trzeba?
-Bo zawsze tak było.
I to były dwa podstawowe argumenty. Innych nie było. Bo musi tak być. I nikt mi nie potrafił wytłumaczyć dlaczego. Później zrozumiałem, że jak księdza nie było 50 lat, to oni chcieli grzebać ludzi w poświęconej ziemi. Nie było komu wody poświęcić. Ale jak pojechali 100 km do innego kościoła (czy wtedy 70 do Żytomierza) to przywieźli poświęcone a to ziółka, a to wodę. I cokolwiek było poświęconego trzeba było wrzucić – żeby ten zmarły leżał w poświęconej ziemi.
Mówię: – Teraz nie trzeba wrzucać. Jest ksiądz, mogę poświęcić.
-NIE !!!. Trzeba wrzucić.
I ta czynność urosła do rangi dogmatu. Nieważny ksiądz, nawet zmarłego może nie być, aby ziele trzeba wrzucić. A prawo kanoniczne mówi, że jeżeli mamy coś poświęconego i chcemy to „wyrzucić”, to trzeba spalić.
Wykazałem się chytrością: – Coś mi się wydaje, że to nie jest poświęcone. Proszę mi to dać, ja muszę to zobaczyć. Wziąłem do ręki i po dokładnym obejrzeniu stwierdziłem: – Faktycznie, poświęcone. Chcecie to wrzucić do grobu? Nie można wrzucać, trzeba spalić. Dałem kościelnemu, żeby pod kapliczką spalił. Babcia przez trzy tygodnie nie chodziła do kościoła. Obraziła się na mnie.
Pytałem: -Jaki chcecie pogrzeb? Katolicki czy swój, miejscowy?
-No katolicki, chrześcijański
-No to róbcie jak wam ksiądz mówi
-Nie, musi być po naszemu
W pewnym momencie powiedziałem: – To sobie róbcie, a mnie w to nie mieszajcie. Ja sobie idę. I z jednego pogrzebu naprawdę wyszedłem. I wtedy „świątobliwe” panie zostały spacyfikowane przez prawdziwych żałobników i dokończyliśmy wspólnie chrześcijański pogrzeb.
Oczywiście nie wszędzie tak jest, to są jaskrawe przypadki, a nie norma (chociaż kto wie?).
Uczy Cię to też pewnie ogromnej cierpliwości
Gdy naprawdę zrozumiesz dlaczego te „tradycje” są wykonywane to przestajesz się denerwować i wtedy rozpoczyna się powolna praca z wyjaśnianiem prawdziwego sensu tych wszystkich obrzędów. A wszystko można logicznie wyjaśnić. Nic się nie dzieje chociażby na pogrzebie „bo tak trzeba”. I faktycznie, do tego trzega ogromnej cierpliwości.
Raz miałem taki przypadek. Przyszli umówić pogrzeb. I standardowe pytanie z mojej strony:
– Robimy trzy stacje: w domu, w kaplicy cmentarnej i przy grobie?
– Tak.
– A Mszę świętą też chcecie?
– No tak.
– To proszę przekazać ludziom by przyszli do spowiedzi. (Zbyt często odprawiałem Mszę pogrzebową i nikt nie przystępował do Komunii Św., a przecież to jest najważniejsze ).
I tu pojawiło się wielkie zdziwienie i dezorientacja
– A komu powiedzieć by się wyspowiadał???
– Wierzącym Pani powie. (Kobieta dalej w szoku) Jeśli chcecie chrześcijański pogrzeb i jeszcze Mszę Świętą to chyba nic nie stoi na przeszkodzie by się wyspowiadać. Kto wierzy w Boga to się wyspowiada. (Szok dalej pozostał na twarzy tej kobiety).
Następnego dnia pan kościelny powiadomił mnie, że pogrzebu nie będzie. Z ironią zapytałem: -A co, zmartwychwstał???
– Nie, …
– To o co chodzi? (Już coś przeczuwałem, że chodzi o spowiedź)
– Nic, powiedzieli, że nie mają pieniędzy by przysłać samochód po mnie. (Tutaj się bardzo zdziwiłem, gdyż już wczoraj się umówiliśmy, że transport to moja sprawa). Przecież wiecie (zwrot na „wy wiecie” jest równoznaczny z „pan wie”, lub „ksiądz wie”), że tu nie chodzi o pieniądze tylko o spowiedź. A gdzie oni się będą spowiadać? Przecież oni nawet nie chodzą do Kościoła.
Pogrzeb się odbył w pełnej krasie: Pop, orkiestra, wystawna stypa w restauracji, no i oczywiście było czym wypić „zdrowie”.
Kościół jako punkt usługowy
Tak, jak np. sklep. Ja płacę, ja wymagam. Albo inaczej: Ja oczekuję, wymagam, bo kiedyś byłem ochrzczony. Na Ukrainie się powołują: bo babcia kiedyś chodziła do kościoła.
Ale z tego co słyszę to w Polsce też jest wielka roszczeniowość, zapytaj nauczycieli, tutaj jest kopalnia różnych opowieści.
Rośnie pokolenie, które uważa, że Pan Bóg jest wszędzie (zob. panteizm) i wszystko im się należy. Będę chrzestnym za tydzień, i muszę mieć bierzmowanie. (Miałem taki przypadek w Warszawie. Po wytłumaczeniu, że to nie działa w taki sposób, chłopak powiedział „no to pójdę gdzie indziej” i poszedł.
Stoi przed nami jedno zadanie – nie mówić, że trzeba coś robić, tylko – po co? Powiedz komuś: „ożeń się o z tą z sąsiedniego bloku”.
-Ja jej nawet nie znam.
-A co mnie to obchodzi? Masz się ożenić, bo to normalne, że facet się żeni z kobietą
-Ale ja jej nie kocham
-I co z tego… Masz się ożenić, bo zawsze tak było.
Jak się nie wytłumaczy sensu małżeństwa, to się rozejdą. Będą się kłócić. Drzeć się jak pies z kotem. Tak samo tutaj, z Panem Bogiem. Jak się nie wytłumaczy, że to jest Pan Bóg – przestaną chodzić do kościoła. To będzie zwykła instytucja. Śp. bp Hoser ciągle o tym mówił: jeżeli odwiążemy Pana Boga od kościoła, to kościół jest do niczego nie potrzebny. I dojdziemy wtedy do wniosku, że Pan Bóg jest wszędzie – a to już jest sekta.
Pan Bóg jest w Kościele. Dlaczego wymyślił, że sakramenty są w Kościele? Nie wiem, ale tak wymyślił. Ja tu nie mam nic do gadania. Ja sobie nie mogę zmieniać. A jak zmienię, to stworzę własną sektę z biblią w tle.
Przeglądając Twoją ścianę na fb, dostrzegłem taką grupę – „Pomost”
Wśród pallotynów działa sekretariat misyjny. Ogarnia wszystkich misjonarzy na całym świecie. Polaków – pallotynów, którzy są w naszej wschodniej prowincji warszawskiej. A wśród tego sekretariatu misyjnego powstała odrębna komórka – tzw. „pomost”, zajmująca się pomocą Polakom na Wschodzie.
To Pallotyńskie Dzieło Pomocy dla Katolików na Wschodzie. Chodzi o naszą delegaturę prowincji księży pallotynów. Ksiądz, odpowiedzialny za animację misyjną zbiera po parafiach fundusze na nasze utrzymanie, bo nie jesteśmy w stanie się utrzymać. Jest jedna parafia która się ledwo utrzymuje, ale jest jeszcze 8 innych. Jakby nie robiły, zawsze są na minusie.
„Pomost” zajmuje się pomocą księżom, pracującym na Ukrainie. To nie tylko wsparcie typu „macie na utrzymanie”, ale to także remonty, budowa kościołów, organizacja nauki języka polskiego. Są też państwowe organizacje, które się tym zajmują. Pomagają nam na różnych polach.
Bywasz w Radzyniu, jesteś w Polsce. Powiedz, jak pandemia wpłynęła na Twoje funkcjonowanie? Czy są jakieś obostrzenia na granicy? Kiedy będzie można pojechać do Lwowa?
Już możecie. Trzeba być zaszczepionym i mieć ubezpieczenie turystyczne z wpisem: COVID. Można kupić za 10 zł. Idziesz do swojego ubezpieczyciela, mówisz, że chcesz ubezpieczenie na tydzień, w Radzyniu już wiedzą o co chodzi.
Na granicy sprawdzają paszport covidowy, mierzą temperaturę (mają termometry elektroniczne – czyli +/- 2 stopnie. Na Ukrainie jeszcze można kupić w każdej aptece termometry rtęciowe. (Ale o przemycie innym razem).