słów słyszanych o poranku i w snach,
w czasie i poza nim, gdy przechylam
kieliszek widząc jego dno, w deszczu,
w zgiełku istnienia, w lustrach, w twarzach
uśpionych na szybie tramwaju
oddech jest jednym szumem nocy –
woalem miarowego umierania.
Komuś potrzebna ciemna głębino?
Komu to światło?