Media rozpisują się o proteście niemieckiej gimnastyczki przeciwko skąpym strojom używanym w tej dyscyplinie sportu. Ciekawe, że to właśnie z kalifatu niemieckiego płyną takie uwagi… Wiadomo, najgodniej byłoby ćwiczyć w czadorach (i do tego to pewnie zmierza), ale czy najbezpieczniej, np. na równoważni, to nie wiem. Chociaż z drugiej strony: większa liczba wypadków mogłaby przyciągnąć większą publiczność…
A poważniej: bezpieczeństwo zawodniczek, bo o to chodzi z takim a nie innym krojem kostiumów, stanęło w kolizji z techniką telewizyjną. Dopóki obowiązywała jakaś przyzwoitość albo przynajmniej poczucie wstydu, panowano nad mocami techniki. Teraz już się nie panuje. Jakiś czas temu po proteście sprinterek na jakichś zawodach światowej rangi trzeba było likwidować kamery nakierowane na ich krocza. Co za zjeb je tam ustawił? I po co, skoro damskie, męskie (i nijakie) krocza można oglądać bez większego zachodu? Chyba, że chodzi o sprowokowanie takich reakcji, które doprowadzą w końcu do zlikwidowania tych dyscyplin kobiecego sportu, których uprawianie nie przystoi kobiecie… muzułmańskiej – muzułmańskiej w treści ale feministycznej w formie!…