Jak na standardy tego turnieju, ćwierćfinały były całkiem „normalne”. Kto miał awansować, ten to zrobił.

Oczywiście, szanse Włoch i Belgii były oceniane równo albo prawie równo, ale to Italia jak dotąd zachwyciła najbardziej spośród wszystkich zespołów. Tak też było w ćwierćfinale. Azzurri nie zamknęli się przed bardzo mocnym w ofensywie rywalem, choć przecież mogliby, bo to potrafią. Zamiast tego grali tak, jak dotychczas – intensywnie i z rozmachem. Belgowie oczywiście nie pozostawali dłużni; mieli plan, aby załatwić sprawę tak, jak z Portugalią, strzelając gola, a potem przeszkadzając przeciwnikom. Tyle, że to Włosi wykorzystali swoje okazje. Najlepsi na boisku Barella i Insigne (cóż za gol!) wyprowadzili drużynę na dwubramkowe prowadzenie. Belgia odpowiedziała golem Lukaku z dość miękkiego karnego, co zapowiadało pyszną drugą połowę. Włosi rozegrali ją trochę tak, jak pod batutą Manciniego, i trochę tak, jak w latach minionych, kiedy irytowali mało sportową grą na czas. Momentami operowali piłką tak, jak nikt na tym turnieju. Ale im bliżej końca meczu, tym więcej leżakowania. Belgowie mieli swoje szanse, bo kiedy na boisku przebywa De Bruyne, to w każdej chwili jest w stanie tworzyć je swoim partnerom. Jednakże koledzy nie zachowywali zimnej krwi pod bramką i wynik nie uległ już zmianie. Awansował zespół lepszy. Najlepszy na EURO. A czekała już Hiszpania.

Szwajcaria sprawiła sensację, eliminując Francję. Sensacją był w tym przypadku tylko sam fakt awansu, bo Helweci grali z mistrzami świata jak równy z równym. Osłabieni brakiem kapitana Granita Xhaki, wyszli na Hiszpanię ze znacznie ostrożniejszym nastawieniem. La Roja szybko strzeliła gola, ale potem nie kwapiła się zbytnio do tworzenia kolejnych okazji. Początkowo wystraszona Szwajcaria zwietrzyła szansę i po jednym z nielicznych wypadów wyrównała. Dziesięć minut później natomiast straciła Remo Freulera, który wyleciał z boiska. Od tej pory wiadomo było, że Szwajcarzy okopią się, licząc na przetrwanie. Zaś Hiszpanie raz po raz robili zamieszanie pod bramką Yanna Sommera, ale golkiper rozgrywał mecz życia. W ten sposób zespół Luisa Enrique drugi raz z rzędu musiał męczyć się w dogrywce – znów na własne życzenie. Dodatkowy czas to wciąż koncert Sommera. A skoro doszło do karnych, to Szwajcarzy poczuli optymizm. Mieli bramkarza w rewelacyjnej dyspozycji i przeciwników, którzy nie wykorzystali pięciu poprzednich jedenastek! Karne trzeba jednak jeszcze dobrze wykonywać… I o ile Szwajcarzy przeciwko Francji robili to doskonale, tak tym razem beznadziejnie. W ten sposób, strzelający z wapna co najwyżej średnio Hiszpanie, mogli się cieszyć z awansu do półfinału.

Dania jest na fali. Nie dziwi zatem, że mocno rozpoczęła mecz z Czechami. Rzut rożny (którego nie powinno być), strzał głową Delaneya i Duńczycy kolejny raz w ekstazie. Napoczęli rywala w pierwszych pięciu minutach, poprawili tuż przed przerwą, a to zwiastowało powtórkę z meczu z Walią. Na szczęście Czesi się nie poddali. Doszli do wniosku, że za odrabianie strat muszą wziąć się od razu. Szybko po przerwie swojego piątego gola na turnieju strzelił zdumiewający Patrick Schick. To była już trzecia bramkowa okazja Czechów po zmianie stron. Potem jednak Duńczycy się otrząsnęli i, chociaż grę nadal prowadził rywal, sami też organizowali wypady pod jego bramkę. Mecz się nieco zaostrzył, dwóch Czechów kończyło go z zabandażowanymi głowami, kolejnemu w zejściu z boiska musieli pomagać koledzy. Im bliżej końca, tym piłkarze coraz bardziej snuli się po murawie, na co wpływ miał upał w Baku. To sprzyjało Duńczykom, którzy dowieźli prowadzenie i raczej zasłużenie awansowali do półfinału. Film o gangu Hjulmanda zaczął się jak u Hitchcocka, a jak się skończy? Finałowe sceny rozegrają się w Londynie…

…gdzie czekać będą Anglicy. Pokiereszowani kadrowo i wyczerpani ciężkim bojem ze Szwecją Ukraińcy stanowili tyko tło dla grających jedyny raz na tym turnieju poza ojczyzną podopiecznych Southgate’a. Na dobre przełamał się Kane, przyjemny ból głowy sprawił trenerowi swoją postawą Sancho. Anglicy załatwili słaniających się na nogach Ukraińców stałymi fragmentami gry, wszystkie trzy gole po przerwie uzyskując strzałami głową. Andrij Szewczenko i jego piłkarze wracają z EURO z podniesionymi głowami, uzyskali bowiem wynik ponad stan. Anglicy? Być może jest to najmniej zmęczony półfinalista. Grają nudno? Portugalia pięć lat temu też grała nudno.

We wtorek zmierzą się Włochy i Hiszpania, a w środę Anglia i Dania. Oba mecze o 21.