Kiedy w złej niemocy znalazłem się szponach
I kraj opuszczałem w nadziei przypływie
Już na ukraińskich zielonych kordonach
Mój krajobraz Kresów widniał w perspektywie
Lecz skąd wiedzieć mogłem, że w kresowych stronach
Od Bugu, przez Wołyń, aż po Dzikie Pola
Na Podolu czeka, o złotych ramionach
Z szczerozłotym sercem ” Słoneczko Podola ”
Budziło się życie jakby zgoła nowe
Nad Dniestrem, nad Prutem i nad Czeremoszem
Poświęcała Tania gałązki wierzbowe
Potem Wielkanocne święciliśmy kosze
Biel sadów kwitnących długie niosła lato
Ożywało ptactwo na chmielnickich drzewach
Jasne słońce pąki rozchylało kwiatom
Maj nasz pierwszy mijał w ogrodach Lezniewa
Przemijają maje. Na następne kolej
Wciąż pod tajemnicy pozostaje wieczkiem
Czymże bez „słoneczka” może być Podole …?
I czym duszę ogrzać jeśli nie „słoneczkiem” … ?
Nawet kiedy w wieków zapadam zacisze
I historii ślady z namaszczeniem pieszczę
Wiem. – Nikt nie wyśpiewa i nikt nie opisze
Co się tu zdarzyło. – Co zdarzy się jeszcze …?
– I czasem tak z dala od Podola myślę
– Musiała do mamy. – Taka córek rola
Może dziś zadzwoni … ? – może kartkę wyśle … ?
– A może już w drodze … – ” Słoneczko Podola „… ?