Ciało przenikane przez lodowate powietrze, co jak wieloryb napłynęło z Arktyki. A tam jest teraz lato.
Otwierają się skorupki czarnych małż na szarym piasku, zakwitają przezroczyste kwiaty i parzydełka małych
stworów. Ten lód rozerwał mi serce i oczy, ponażynał kiszki z których sączy się teraz smoła.
A w Arktyce jest teraz lato. I baraki stoją na brudnym oplutym przez morze piachu. Co zostało, jeśli nie
zebrać do wiadra serca, oczu i smolnych jelit, po omacku odszukać drzwi i rozrzucić karmę dla mew?