Kiedy tę w czasie zaczniesz marszrutę
Przez Kock, historią swą przebogaty
Ujrzysz żywicznym dymem osnute
Wąskie uliczki, place i chaty

Rzędy kamienic w pobliżu rynku
Żydowskich zajęć pysznią się mocą
Pełne sklepików, knajp i wyszynków
Gwarnych dzień cały. Cichnących nocą

Idą kobiety za sprawunkami
Do tych rynkowych kramów i budek
Aby z pełnymi wrócić koszami
Które wyplata sam majster Dudek

Dalej w podwórku któryś Mitura
Koniom napełnia drążoną kłodę
Długą swą szyję wyciąga żuraw
Wydobywając ze studni wodę

Kiedy do okien zima zapuka
Dzwonkami słychać pędzące sanki
Latem – żelazem dzwonią po brukach
Rozklekotane chłopskie furmanki

Gdy już po licznych eskapad trudzie
Kocką wędrówką zmęczony będziesz
– To są tu miejsca, są także ludzie
– Gdzie się niezwykłej wsłuchasz gawędzie