zamknij oczy policz do dziesięciu
bo piękna piękna tyś moja niezbadana
w falach zielonego przylądku pośród
szumu drzew topieli widziałem
twoje oblicze
i byłaś tam w pełnych winorośli połaciach
niewyrażalnie piękna we wschodzie
okrytym brzaskiem tupającego księżyca
niepoliczalnie aksamitna twoja skóra
palące się powietrzem zmysły
tak piękna nieokiełznana która nawet
porą wieczorną w górnej kwadrze księżyca
zamyka się na ludzkość jak kwiat orchidei
otwiera rankiem
czy wytrwam do końca
lato upalne
będę czekał tu
będę czekał tu
jestem