Pamięci słów, które odeszły i przyszły, pamięci ludzi, czasów i zmierzchów…nasączonych oczu, podkręconych brwi. W mroźny dzień stanęło bliskie serce. Obok czerwone tulipany. Dygniesz łzą karafka przyjmie łyk słonego wina. Udana degustacja C-dur na krawędzi kielicha. Brzmi cembrowina echo odpowiada dźwiękiem monety. Reszta wypadła nieźle. Ale tych oczu już nigdy nie zobaczę. Chociaż wieczność zawsze otwarte ma oczy. Obejmuje i trzyma. I trzymaj go wieczności za dłoń bo taka krucha była.
A teraz leć ptaku, który dałeś życie i słońce spocznij w pokoju. Wiosenne liście będą mi Ciebie przypominać i kiedyś przypadkiem usłyszę Twój głos. Zachowam go w urnie, bo taki był mi bliski. Składam Twoje usta w pauzie. Powieki okładam złotymi monetami. Pamiętaj wróć, wróć złoty ptaku. Będę czekał choćby wieczność wznowioną. Bo przecież Ja zrodzony z Ciebie. A dotyk i oddech Twój ciepłym aksamitem pozostanie. I tyle Ciebie…w dłoniach ocalę.