Niewidziane i niedotykane jedno-, dwu- i pięciogroszówki były jednak dla mnie równie abstrakcyjne jak miedziana trzygroszówka z czasów Królestwa Kongresowego, uwieczniona w kalendarzu wydanym niegdyś przez KGHM.
Ale to nie będzie tekst o nieistniejącym i wyimaginowanym, lecz o realnym, namacalnym i wartościowym.
Pieniądzach mojego dzieciństwa Pierwszych oficjalnych środkach płatniczych, jakie ujrzałem, na których uczyłem się ekonomii.
Wiernych towarzyszach biednych lat 70, 80. i pierwszej połowy lat 90. XX wieku.
Biletach Narodowego Banku Polskiego o dużej wartości nominalnej i znikomej sile nabywczej.
Metalowych monetach, wybitych w metalu często przewyższającym ich wartość.
Lichych, niewymienialnych; jedynych jakie znałem.
„Trzy grosze polskie”.
Jedna historia, rozmieniona na trzydzieści jeden drobnych, na trzydzieści jeden styczniowych dni.