Na koniec dnia mała utarczka z psiarzami, których jamnik Lejdi mnie obszczekał. Jak Lejdi to chyba jamniczka, chociaż w dzisiejszych czasach…
Oczywiście najbardziej wyszczekana była właścicielka jamniora, która poinformowała mnie, że pies jest od tego, żeby szczekał. A ja tylko grzecznie zapytałem, czy ktoś panuje nad tym psem, gdy piesek szczekając podbiegł do mnie i zaczął obwąchiwać.
Jak zwykle za późno, gdyż jestem niestety tylko wicemistrzem ciętej riposty, wymyśliłem kilka patentów na tę raszplę. Zdążyłem im sprzedać pierwszy (najsłabszy): oddalając się z miejsca zdarzenia rzuciłem przez ranię:
– Wieśśśniaki!
He he, chyba zabolało, bo się już nie odzywali.
I nawet cukier mi zbytnio nie podskoczył, co może oznaczać, że się w tych utarczkach z psiarzami zaczynam profesjonalizować.
No i smutne, ale muszę przyznać, że w wielu przypadkach pies jest wizytówką debila….