Nie intelektem ale czułymi długimi, wilgotnymi palcami z dotykiem startym ostrym papierem i kamieniem… Nie tezą ale pytaniem, nie grzmotem ale szumem, szumem ciszy i jej pieszczoty dla i od… Zapachem ciepła i szelestu tuż za i przed, skłonem przy i nad, śpiewem zasłony i szczęśliwego lasu obok… Lasu motyla, czystego i białego tak mu odległego i bliskiego… Ruchu bieli skrzydeł nad bezmiar przepastny… Jej BEZmiar…

To opowiadanie bo…