„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”

* * *

Wrześniowe wielkie stada ptaków – to chyba szpaki, ale o to się nie założę, bo nie ma z kim – krążące pod wieczór po przygaszonym niebie – jak ławice śledzi w oceanie z filmów przyrodniczych. Śpiewająca chmura, co chwilę zmieniająca kształt: w kulę, owal, mknącą kometę, cycki i niewiadomoco.

Brak rzucającej się w oczy celowości tych zabaw jest ich dodatkowym atutem. Po co? Dlaczego? Czy jest jakiś charyzmatyczny przywódca, który rządzi ruchem tej chmury? To chyba nie są treningi przed ewentualnym odlotem na zimę, bo na południe to się leci po prostu na południe… Było w tym ptasim tańcu coś apokaliptycznego, ale lubił.

A z kolei rankami o tej porze roku pozwala się zobaczyć zimorodek – niebieskawa kulka, która toczy się szybko ponad torem rzeki.

* * *

Ileż tu jest tajemniczych ogrodów! Ukrytych za zardzewiałymi furtkami, żywopłotami, drewnianymi szopami albo po prostu gęstymi krzakami – prawdziwych twierdz zieloności i spokoju. Małe albo duże. Ze śladami ciężkiej pracy ogrodników albo – od początku, z zamierzenia – dzikie. Czasami z glinianym piecem na pizzę lub wymurowanym grillem i dużym stołem, a bywa też, że ze stylizowanym na La Belle Époque stolikiem dla dwojga z prawdziwą świecą naftową, wokół której krążą rude ćmy.

Odkrywam je powoli, spędzam tam przedpołudnia czy popołudnia, notując w pamięci smaki i nastroje. Do najfajniejszych wracam częstokroć.

* * *

Co to jest „pojęcie względne”? Najlepszą definicją jest wzrost Arta Garfunkela. Jeśli przez pół życia stoisz, śpiewając, obok Paula Simona to uchodzisz za bardzo wysokiego. A naprawdę masz marne 175 cm.

Simon 160.

Bo dobrze, albo źle, zawsze wypada się na jakimś tle. To, że tutaj żadnego „tła” nie ma – to i bardzo dobrze.

* * *

„(…) Tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień Pański; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego budowla wzniesiona na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień.”

* * *

Lubił pająki. Lubił pajęczyny. Upatrywał sobie jakąś i czekał, razem ze schowanym gdzieś drapieżnikiem, na nieostrożne muchy, meszki i komary. Kiedy w sieć wpadał owad pożyteczny albo ładny, ot, np. niedoświadczony motyl – wtedy ratował bydlaka.

 

CDN…

 

zdj.: Tomasz Młynarczyk