Powyższe słowa wypowiada Sikorowski (Jan Himilsbach) w kultowym „Rejsie”. Odnosi je do nadchodzącej żony. Różnie bywa z tym naszym wstawaniem. Często mówimy, albo sami słyszymy: „jakoś się zerwałem”, „zwlokłem się z łóżka”. Ze słowami znanej piosenki: „jak dobrze wstać, skoro świt” można polemizować.
Wstajesz chwilę przed ósmą. Powolnym krokiem idziesz do łazienki, później kładziesz się z powrotem do łóżka poczytać z pół godzinki. Ponawiasz piątkowy rytuał – dwa jajka na miękko (2 min.), z tostera wdzięcznie wyskakują grzanki, cieplejszą porą ptaki za oknem wyśpiewują poranny psalm…
Przy śniadaniu czasem wspominam jeden z odcinków „Bill Cosby Show”, gdy główny bohater, nagle obudzony jazgotem niejakiego Clyde’a, dobiegającym z pokoju córek, wypowiada takie oto słowa: Przyzwyczaiłem się do pewnych metod budzenia – na przykład zapachem bekonu, aromatem perkoczącej kawy, ćwierkaniem ptaszków. Może być nawet zimny nos lwa morskiego, liżącego mi stopy. I takich rodzajów budzenia Wam życzę, drodzy czytelnicy.