Kolega mi opowiadał, że chciał kupić w Wenecji słynną wenecką maskę karnawałową, ale, że były drogie te maski, jak na jego kieszeń, to się zaczął targować. I był w tym targowaniu się tak dobry, że się w końcu wenecka straganiarka wkurwiła i przemówiła do niego czystą polszczyzną:
– Panie, te maski klepie mój stary pod Koszalinem! Pojedź pan do niego, tam pan będziesz miał taniej!