Kiedy wziął i nadszedł sobie dzień kobiet, Belfer pozostał sam z tym problemem. Niby miał jeszcze kilku kolegów w ciele pedagogicznym, lecz tego dnia pozostał mu jeden, w dodatku niezbyt zaangażowany. W każdym razie historyk świadom swego obowiązku, już wcześniej nastawił się na podobny obrót i wziął wszystko na siebie.

Zaoferował się nawet zaśpiewać piosenkę „Ach te baby!”. A zatem, kiedy nadszedł ów sądny dzień, Belfer miał do pomocy nauczyciela od rosyjskiego. Wyszli więc na salę gimnastyczną, mając przed sobą całą społeczność szkolną. Historyk przysunął mikrofon do ust…

– Szanowna pani dyrektor, drogie koleżanki, miłe uczennice… i niemiłe też; z okazji waszego święta, jako przedstawiciele płci brzydszej… – tu urwał i zwrócił się do kolegi – Sorry Paweł – gdy ucichła salwa śmiechu, kontynuował. – Życzymy wam, aby mężczyźni i chłopaki pamiętali o was nie tylko od święta, ale przede wszystkim każdego dnia. Aby owa pamięć przejawiała się przede wszystkim w należnym wam szacunku i opiekuńczej troski… No i oczywiście oklepanego: zdrowia, szczęścia, pociechy z mężczyzn, bądź chłopaków i takich tam… A teraz, mam jeszcze dla was niespodziankę… mam nadzieję, że miłą – w tym momencie na twarzy historyka pojawił się gorzko-kwaśny uśmiech i jakiś niepokój. Znów zwrócił się do swego kolegi, tym razem szeptem i z udawanym przerażeniem – Uciekaaaj!…

Tutaj było miejsce na piosenkę, po niej – na dziki aplauz, a następnie – choreograficzny mix kilkunastu uczniów. Kiedy na koniec pani dyrektor serdecznie dziękowała za te występy i zarządziła rozchodzenie się do klas, mikrofon znów przejął historyk.

– Ale, ale!… to jeszcze nie koniec niespodzianek. Jak zapewne nie wiecie, dziś urodziny obchodzi jedna uczennica… Pokaż się Kasiu – życzliwie poprosił Belfer, a rzeczona trzecioklasistka, wstała… cała w burakach. – My też wszyscy powstańmy i zaśpiewajmy: sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam!…

Tu należy wspomnieć, iż ów wybieg z tym śpiewem był wynikiem rozmowy z poprzedniego dnia, kiedy koleżanka jubilatki doniosła o urodzinach Kasi.

– To może zaśpiewamy jej dzisiaj „Sto lat!”? – zaproponowała.

– A po co dzisiaj, jak ma jutro?

– Bo jutro nie mamy historii…

– Ale jutro jest Dzień Kobiet, więc odśpiewamy na sali; będzie większa pompa.

– Jak to na sali?

– Normalnie, zgonie wszystkich na salę i każę im śpiewać „Sto lat” dla Kasi.

– Aha, akurat…

Gdy zatem zapowiedź historyka się ziściła, sala opustoszała, a on odbywał dyżur na korytarzu, podeszła do niego jubilatka i znów spłoniła się rumieńcem.

– Ja myślałem, że pan tego nie zrobi… Dziękuję.

– Oj Kasiu, Kasiu, znamy się już drugi rok, a ty nie wiedziałaś, że ja jestem zdolny do takich rzeczy?

– No w sumie…

Jeszcze kilka dni po owym wyczynie, historyk opędzał się od fanek, proszących o autograf.