***

mogłabym być

– podłogą

od dawna wieje chłodem

koty puszą się po kątach

 

czasem przez szczeliny

przeciskasz szczerbaty uśmiech

lecz nim dzień się skończy

chowasz za aksamitną

kurtyną grymasu

 

– show must go on –

od jutra nowy teatr

 

tupnęłam nogą

kurz uleciał

sufler podpowiada

kolejne słowa dramatu

*

LISA

 

lubiłam te nasze spotkania

zbierałyśmy w piasku kamyczki

na polach chabry

przepadałam za niebieskim ona też

bo to kolor morza

i nieba – pytała czasem

która z nas prędzej tam trafi

 

 

poukładane na parapecie lalki czekały

na wspólną kolację przy muzyce z pozytywki

herbatę z malutkich filiżanek

pijąc duszkiem

wykręcałyśmy im rączki i nóżki

czesałyśmy włosy zaplatając warkocze

 

po północy odchodziła

odprowadzałam ją wzrokiem w kąt sufitu

cichła muzyka dogasały świece

 

z zaciśniętymi udami i ustami czekałam

który cień podejdzie pierwszy