Przed sobotnim II Zjazdem Absolwentów I LO rozmawiałem ze Sławomirem Walencikiem. Jak wspomina szkołę średnią, skąd wzięła się charakterystyczna kreska oraz o najbliższych planach twórczych.
Rozmawiamy przed II Zjazdem Absolwentów I LO. Jak wspominasz te szkolne lata?
Jak chodziłem do szkoły, uważałem że trzeba się przez nią prześlizgnąć. Nie doceniałem nauczycieli, ale z perspektywy czasu szanuję ich trud, poziom i klasę tych ludzi. Moją wychowawczynią była pani Zofia Frąc, która uczyła nas plastyki. Nie wiedziałem, nie wierzyłem, że będę z tą plastyką związany.
Uważam, że to jej zawdzięczam „podwaliny” pod mój rysunek. Mógłbym wymieniać wielu nauczycieli. Po latach jestem zachwycony ich poziomem, ich oddaniem dla uczniów, cierpliwością. Chodziłem do niesfornej klasy, gdzie była przewaga chłopaków. Trudno było to okiełznać. Oni to potrafili.
Byli to ludzie, którzy przekazywali wiedzę, ale były to bardzo barwne, wspaniałe postacie. Ich świadectwo życia do tej pory we mnie pozostało. Szkole i nauczycielom jest bardzo za to wdzięczny.
Jak zaczęła się przygoda z „kreską”?
W ’75/6 roku dla krakowskiego Radia Centrum zacząłem pisać mini-opowiadania, bardzo syntetyczne. Potem nastąpiła dość długa przerwa – rodzina, dzieci, budowa domu itd. Później spotkałem profesor Jaworską-Witkowską, która przekonała mnie do tego, żebym spróbował i pisać, i rysować. Rysowałem już trochę wcześniej, ale od niej wyszło to połączenie.
Na początku powstała książka „Jedna kreska świata”, a potem „Tupnięć dotyk łaskawy”, która też bazuje na rysunkach jedną kreską, syntetycznym opowiadaniu i wierszu. Ta maniera rysowania jedną kreską coraz bardziej się rozwija, Wydaje mi się, że w tych kreskach potrafię zawrzeć coraz więcej treści. Nie sprawia mi trudności napisanie tekstu do takiego rysunku czy stworzenia rysunku do tekstu – działa to w obie strony. Robię to wszystko z wielką radością. Tylko wtedy, kiedy mam na to ochotę. Nigdy z przymusu, nigdy kiedy mam zły nastrój.
Uważam, że sztuka powinna być radością. Tą radość powinno się przekazywać innym. Nie zatruwać ich swoimi problemami, nie dostarczać im zgryzot, ale dawać im oddech.
Nad czym teraz pracujesz?
Pracuję nad książką „Szczęścia spod dywanu”. Jest to zbiór wierszy przeze mnie zilustrowanych.
„Szczęścia spod dywanu” to drobiazgi, drobiny zostawione gdzieś po drogach naszego życia, na które nie zwracamy uwagi lub uważamy za zupełnie nie istotne, nieważne, niepotrzebne. Z czasem okazuje się, że miały na nas ogromny wpływ, że ich waga jest ogromna.
*
Twórczość Sławomira Walencika znajdziecie w zakładce BLOG.ART:
http://slawomirwalencik.kozirynek.online