We śnie widzę ognia snop

aż chrypnę od wrzasku

jak Bóg da przeczekam to

lepiej jest o brzasku

No i rankiem znów nie tak

nie ma tej radości

znowu pijesz no bo kac

palisz no bo mdłości

R.Да и-их раз, да ещё раз,

да ещё много, много,

много, много,много раз.

Да ещё раз…

W knajpie jest gościnny bar

piątek czy niedziela

dla kuglarzy to jest raj

dla mnie ciasna cela

W cerkwi smród, kadzideł dym

wznosi się do nieba

nie – i cerkiew nie jest tym

nie jest tym co trzeba

I na górę uciec chcę

gdyby co nie wyszło

a na górze olchy pień

a pod górą wiśnia

Gdyby choć na zboczu bluszcz

wspiąłbym się do nieba

byle co, no ale cóż

nic nie jest jak trzeba

I po polach i w dół rzek

nigdzie nie ma Boga

między zbożem chabrów ścieg

i daleka droga

A po drodze las jak świat

z Babami Jagami

a na końcu czeka kat

z trzema toporami

Tam gdzieś konie skaczą w takt

dławi je wędzidło

po tej drodze wciąż nie tak

w końcu wszystko zbrzydło

Nic świętego – ani bar

ni cerkiew ni chata

Нет, ребята, всё не так,

всё не так, ребята