***
Jak ja się pięknie cofam.
Pamiętam zapachy i jestem myślą czterolatka,
A zapisuję życie sprzed godziny.
Wszystko aktualne od urodzenia.
Nic pewnego z tego co pewne.
Śpię z dotykiem, myślami i głosem antenatów,
A paraliżuje mnie strach
Przed pominięciem w rankingu świata.
Aktualny i przed osadzeniem,
A osiedlony u wybrzeży i wiotczejący w godzinach sjesty
Z liguryjskim powidokiem.
Mam fantomową pamięć wiatrów sprzed zanieczyszczeń
I chłód sjesty.
Z cieniem negatywu od Aleksandrii po Mauritius.
Jak ja sie pięknie cofam.
Wracam z powodu marskości wątroby,
A stan wojenny cenzuruje mi Zatokę Cyrenajki
I więdnie różą pustyni.
***
Wszędzie czuje się wygnanie
Po naszych miejscach wspólnych.
Taka kruchość zostaje
I płacz, głeboko w studni dziecka.
Dużo dzisiaj widzę niewinności w ludziach…
Dzieciństwa z kątów, strachów i dźwięków.
Dusza dzwonu, która się obija.
Godność i szacunek to sztuki czyste,
A cała ta wyliczanka miasta,
Zieleń, pamięć i przemilczanie,
Tylko dla niektórych.
Dużo dzisiaj widzę niewinności w ludziach.
A wszystko na widnokresie echa i śmierci.
***
Czy ten pan mnie kocha?
Pytałem osierocony przez impulsy i decyzje
Powzięte w przeszłości.
Z kompensaty czyichś lęków.
Dzieciństwo za bardzo przehandlowane za sztabki złota.
Podrzucam odrzucenie
I przytulam się do ciał, miast i nostalgii.
Wujek Gierek rozdaje cukierki,
A ja wołam odruchowo w kwadracie Heimatu,
W kręgu współrzędnych urodzenia,
Gdzie poeci od serca, ale pośredni.
Odyńce, Czeczoty patronują ulicom.
Czy ten piesek mnie lubi?
Tak doznaję wtajemniczenia
I nasiąkam przyszłością.
To jest mój kurs ostateczny.
Mój charyzmat odrzucenia,
Teraz mocniej zwietrzały.
Wciskam się w chłodne kręgi,
W dłonie, pola widzenia.
Piegusia rozumie mój stan nieważkości i podszeptuje
Czy kochasz mnie Krakowie?
To zatrzymuje i przypomina
Moją nieaktualność i nieobecność.
Pustki fantomowe i ciarki po pacierzach.
Czy to drzewo mnie kocha?
A ta dziewczynka?
Ono? Ona? On?
Ty?
Retoryczny stan wpisany w nieśmiertelność.
***
” UŚCISK DŁONI TO WAŻNA SPRAWA „
Uścisk dłoni to ważna sprawa.
Poradzimy sobie przyjemnie…
Sekunduje Patron w „Cafe Philo”.
Improwizuje się człowiek
I abstrahuje chwilą.
Dzień dobry Panowie Dżentelmeni…
Przypływa atencja i poczucie opisu.
Żeby tak hojnie i do wyczerpania
Przemieć ten dzień,
Muszę milczeć u Bernardynek
Na Poselskiej.
Pan Bóg podrywa to wszystko do lotu…
Potem już mogę wyczerpywać się
Na powietrzu i papierze.
To wszystko jest warte plotki.
To wszystko jest umierającym szczęściem.
***
Wrażliwość do wrażliwości.
Tak się przenikają światy.
I już można mówić o przemijaniu.
Jesteśmy naleciałością,
Śniedzią, która zabarwia,
Utrwala tę ziemię z każdej strony.
Zesłało nas tu przewidzenie.
Utleniły się nasze podróżnicze maści.
Przywidziały się nam tabule rasy, kroniki,
Spisy powszechne, listy i księgi liturgiczne
W obecność pełną wyobraźni.
Między polodowcem, a wypiętrzeniem.
Zaważyły na nas epitafia i konstytucje,
Przesłania, odezwy i donosy.
Zapamiętały się nam dwubiegunowym,
Ale sumiennym systemem wartości.
Zasiedział się nam patriotyzm
Pod naszą śniadą, pigmentowaną skórą.
Oznaki geograficznego przywiązania
Darowały i poświęciły zasymilowane życie.