Relacja  hrabiego Augusta Krasickiego, porucznika w sztabie Komendy Legionów Polskich ( walczących w składzie wojsk austro-węgierskich).

Opowiadał wuj, że był w Lublinie niedawno car, który przysłał adiutanta z propozycją, że daje 50 wagonów do dyspozycji, ażeby wszystko z pałacu z Kozłówki wywieźć do Petersburga. Wuj podziękował, nie myślał z tego skorzystać. Kilka dni przed odwrotem Moskale chcieli sami zabierać pałacowe urządzenie, na to telegrafował wuj wprost do wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza, od którego dostał telegram nakazujący tamtejszemu komendantowi nic nie ruszać i pałacu nie tykać.” Wujem Augusta Krasickiego był oczywiście Konstanty Zamoyski, właściciel Kozłówki. Warto nadmienić, że porucznik Krasicki prosił swojego dowódcę generała Darskiego, aby ten wstawił się w sztabie 106 -ej Dywizji w sprawie kozłowieckiego pałacu:

” Robię, co mogę, aby uratować pałac od zbombardowania… obawiam się jednak, że to się nie uda, gdyż będą podejrzewać, że na wieży znajduje się obserwator”. Istotnie, na wieży był obserwator, ale zabiegi odniosły skutek i pałac oszczędzono. Widzimy, że decyzje właścicieli Kozłówki i Radzynia były inne, tragiczne dla radzyńskich zbiorów.

Nie rozstajemy się z porucznikiem Krasickim i w dalszej części prezentujemy jego wojenne losy na Ziemi Radzyńskiej. Szczególnie zachęcamy do przeczytania relacji z Drelowa, bo w dniu, kiedy Maksymilian Liebenwein i „Beliniacy” przebywali w Radzyniu, pisana była w tej wiosce nowa unicka historia-w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Prezentowane zdjęcie, wg opisu zrobiono 12 sierpnia w Borkach w czasie przeprawy przez Bystrzycę. Nie jesteśmy pewni, ale wydaje się nam, że oficerem patrzącym w stronę fotografa jest generał Karol Durski-Trzaska. Kim był fotograf? Oddajemy ostatni raz głos porucznikowi Krasickiemu, który notował w swoim pamiętniku dzień wcześniej:”W Oszczepalinie znowu zgliszcza dymiące się jeszcze, most na rzece Bystrzycy spalony, sapery stawiają nowy, my przyjeżdżamy w bród, podczas przeprawy robi zdjęcia kinematograficzne przybyły ad hoc jegomość z Wiednia.”