
To był 1978 rok, więc byłem wtedy za młody, żeby docenić to arcydzieło. I Marylę Rodowicz, i Osiecką, i w ogóle polskie piosenki z lat ’70. To przyszło późno – koło trzydziestki. Bo to też taki wiek, kiedy zaczynasz cokolwiek rozumieć…
Ta pieśń (bo słowo 'piosenka’ to chyba za mało) płynie jak rzeka. Tak jak wtedy komponowała Katarzyna Gärtner. Tylko Maryla mogła to wiarygodnie wyśpiewać, bo tekst Agnieszki Osieckiej z gatunku tych, co Ci łzy w kącie wyciska wieczorem na zakrapianej imprezie. I myślisz sobie: tak, kuźwa, właśnie tak trzeba żyć! A rano jak automat wkładasz naczynia do zmywarki, jedziesz do pracy, zalewasz kawę wrzątkiem i, wykorzystując wolne trzy minuty, patrzysz przez okno na parking i dwa wróble…
Trzeba mi wielkiej wody,
Tej dobrej i tej złej,
Na wszystkie moje pogody,
Niepogody duszy mej,
Trzeba mi wielkiej drogi
Wśród wiecznie młodych bzów,
Na wszystkie moje złe bogi
Niebogi z moich snów.
Oceanów mrukliwych
I strumieni życzliwych,
Piachów siebie niepewnych
I opowieści rzewnych,
Drogi biało-srebrzystej,
Dróżki nieuroczystej,
Czarnych głębin niepewnych
I ptasich rozmów śpiewnych.
I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
Gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
I gdzie muzyka gra, muzyka gra,
Nie daj mi, Boże, broń Boże skosztować
Tak zwanej życiowej mądrości,
Dopóki życie trwa, póki życie trwa.
Trzeba mi wielkiej wody,
Tej dobrej i tej złej,
Na wszystkie moje pogody,
Niepogody duszy mej –
Trzeba mi wielkiej psoty,
Trzeba mi psoty, hej!
Na wszystkie moje tęsknoty,
Ochoty duszy mej,
Wielkich wypraw pod Kraków,
Nocnych rozmów rodaków,
Wysokonogich lasów
I bardzo dużo czasu.
I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
Gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
I gdzie muzyka gra, muzyka gra,
Nie daj mi, Boże, broń Boże skosztować
Tak zwanej życiowej mądrości,
Dopóki życie trwa, póki życie trwa.
