
na zdj.: Śmierć Zygmunta Starego,
anonimowa rycina holenderska,
zamieszczona w dziele „Le Grand Théâtre Historique ou Nouvelle Historique Universelle”, Leyda 1703;
Biblioteka Narodowa
Nadszedł wreszcie czas pogrzebu Zygmunta I, nazwanego przez współczesnych Starym, który odbył się 26 lipca 1548 roku. Tłumy zebranej szlachty i mieszczan tłoczyły się pod katedrą i na dziedzińcu zamkowym, tak że straż królewska z trudem utrzymywała porządek. Każdy ze zgromadzonych chciał bowiem zobaczyć trumnę zmarłego króla, który tak dobrze i mądrze rządził Polską i Litwą przez blisko pół wieku.
Na czele orszaku żałobnego, który wyruszył z dziedzińca wawelskiego, jechał na czarnym koniu podczaszy koronny Jan Tarło. Zakuty w czarną zbroję, miał przedstawiać zmarłego władcę. Zaraz za nim w procesji żałobnej szło kilkuset żaków w kapturach, a po nich wszyscy biskupi, na czele z prymasem. Wnet ukazała się dębowa trumna, przykryta czarnym aksamitem, którą niosło ośmiu ludzi ubranych na czarno. Za trumną szli urzędnicy koronni, niosący koronę, berło, jabłko królewskie oraz goły miecz, obrócony końcem ku ziemi. Dopiero za nimi kroczył ubrany w czarne szaty Zygmunt August, a za nim matka wraz z siostrami, które najbardziej przeżyły śmierć ojca. Doskonale zdawały sobie sprawę z tego, że straciły opiekuna, którego August im nie zastąpi. Najbardziej szlochała najmłodsza z Jagiellonek, Katarzyna. Płakała tak bardzo, że Bona nie mogąc już wytrzymać, z królewską dumą zwróciła jej uwagę.
-Przestań! Nie godzi się królewnie tak rozpaczać. Cóż sobie poddani pomyślą? Masz godnie znosić ból, jak przystało na moją córkę. – Po tym napomnieniu Katarzyna na chwilę powstrzymała łzy, ale wzruszenie wzięło górę i znów zaniosła się płaczem.
-Pani matko – łkała – kto się teraz nami zaopiekuje?
-Ja jestem przecież – odparła twardo Bona – i tak szybko nie umrę. I przestań już płakać! – Po tych słowach Katarzyna z trudem opanowała płacz i spoglądając w ziemię szła obok matki. Nie wiedziała biedaczka, że w tym samym czasie, gdy bolała nad śmiercią ojca, idący z tyłu książęta Hohenzollernowie bacznie jej się przyglądali.
-Ta młodsza będzie dla mnie, czcigodny stryju – rzekł margrabia Albrecht Alcybiades.
-A czemuż to? – oburzył się Albrecht Pruski.
-Bo jest młodsza, a przecież stryj jest starszy ode mnie, więc starsza mu wypada.
-Nic z tego. Chcesz Katarzynę, bo jest ładna, a mnie to paskudztwo chcesz zostawić? – i spojrzał z obrzydzeniem na królewnę Annę.
-Wolę Katarzynę, bo widzę, że jest bardziej wrażliwa, tak samo jak ja. Źle by jej było u stryja, bo starsi ludzie to mają mało serca. Cały czas by tylko płakała, tak jak teraz biedna płacze.
-Cóż ci to za różnica? Twoja pierwsza żona też nie była urodziwa, to już się do tego przyzwyczaiłeś. – Po tych słowach szli przez chwilę w milczeniu, gdy Albrecht Alcybiades znów zaczął rozmowę.
-Wiesz dobrze czcigodny stryju, że dopóki nie wydadzą za mąż starszej Anny, to młodsza zostanie w panieństwie. Ja nie muszę żenić się w Polszcze, a tobie stryju tylko o to chodzi, więc jeśli nawet poprosisz o Katarzynę, to i tak dadzą ci Annę, bo jest starsza – i uśmiechnął się kpiarsko. Albrecht Pruski myślał chwilę nad wywodami kuzyna, a w końcu odparł.
-Rzućmy kośćmi. A jeśli wypadnie ci Anna, to ci sowicie dopłacę.
-Pomyślę nad tym stryju. Pomyślę.
-Przemyśl wszystko, a po pogrzebie raz jeszcze pomówimy o wszystkim – i spuściwszy nieco głowy, szli dalej w milczeniu.
Tymczasem kondukt żałobny zbliżył się do wejścia do katedry. Wokoło rozlegało się bicie dzwonu Zygmunta, nazwanego tak od imienia zmarłego monarchy, a towarzyszyły mu dzwony z całego Krakowa. Zakuty w czarną zbroję rycerz zatrzymał się tuż przed drzwiami katedry i po chwili runął na bok, aż zbroja zachrzęściła o posadzkę. Był to widomy znak, że władca Polski i Litwy odszedł na zawsze. Następnie rozpoczęła się uroczysta msza żałobna. Królewska trumna została złożona na katafalku, tuż przy grobie świętego Stanisława. Uroczyste kazanie wygłosił ulubieniec zmarłego władcy, biskup krakowski Stanisław Maciejowski, który przez bliski godzinę wysławiał swego pana. Po zakończonej mszy nad trumną królewską złamano laski marszałkowskie, pieczęcie oraz miecz. Ostatnim aktem pogrzebu było złożenie w podziemiach katedry trumny z ciałem monarchy. Przy niej zaś położono małą trumienkę syna Zygmunta Starego, królewicza Olbrachta, który zmarł jako wcześniak przed 22 laty.
Po zakończeniu tych czynności oczy wszystkich zwróciły się na Zygmunta Augusta. Ten powoli zbliżył się do ołtarza, obok którego ustawiono królewski tron. Jagiellon stanął przed nim i spojrzał na licznie zgromadzony w wawelskiej katedrze tłum. Po chwili wziął w obie ręce proporzec, leżący na posadzce i wniósł go w górę. Był to znak, że teraz on bierze ten kraj pod swoją władzę i opiekę. W tej samej chwili zebrany w katedrze tłum zaczął powtarzać słowo „Vivat”! Następnie usiadł na tronie, trzymając w ręce berło i jabłko królewskie, a skroń jego wieńczyła królewska korona. Znów zaczął bić dzwon Zygmunta, a za nim i inne dzwony krakowskie. August mimowolnie spojrzał na stojący obok drugi tron, na którym powinna zasiąść królowa. Zdawał sobie sprawę z tego, że czeka go wiele trudności, aby jego Barbara mogła kiedyś zasiąść obok niego.
***
Tego samego wieczoru w komnacie władcy spotkali się jego najbliżsi współpracownicy: Tarnowski, Maciejowski i Radziwiłł. Jagiellon stał przy oknie i patrzył w niebo, po chwili jednak odwrócił się i zwrócił się do przybyłych dostojników.
-Jawnie się burzą i urządzają protesty. Mogą mieć pretensje do mnie, ale co im zawinił czcigodny król ojciec, bo tego nie wiem? Nie oddali nawet ostatniej posługi swemu królowi, którym pomiatali ostatnimi laty, ale teraz docenią jak dobrym był władcą mój ojciec, bo ze mną tak sobie poczynać nie będą.
-Miłościwy panie, gorycz przez ciebie przemawia i słusznie, bo nic nie usprawiedliwi tych, którzy umarłemu ostatniej posługi nie oddali – odezwał się kanclerz Maciejowski.
-Księże kanclerzu – zaczął August – kasztelan Górka nie przyjechał, podobnie jak wojewoda Latalski, któremu wielkopolska szlachta zabroniła tu przybyć. Oprócz niego nie było kilku wojewodów: kaliski, brzeski, łęczycki, mazowiecki, a o kasztelanach już nie wspomnę.
-Miłościwy panie – włączył się Tarnowski – wojna domowa wisi w powietrzu i trzeba to rozładować. Trzeba pozyskać szlachtę, zjednać ją sobie.
-Zjednać? Oni chcą, żebym porzucił swą małżonkę, a ja tego nie zrobię!
-Panie – zaczął ponownie hetman – szlachta strasznie narzeka na nowy podatek, który nazywają nowym cłem. Zrezygnuj na jakiś czas z tego świadczenia, a zobaczysz panie, że przestaną się burzyć.
-Przestaną albo nie – powątpiewał August.
-Miłościwy panie, w każdym kraju pieniądz wiele znaczy, a u nas w Polszcze tym bardziej. Nie jeden co dużo mówi, na wieść o pieniądzach przestaje narzekać – dodał Maciejowski.
-Masz rację, księże kanclerzu – zgodził się August. – Niech tak będzie. Ustąpię im z tego. Zwołam też na nowo sejm, ale jeśli mnie o to poproszą, a jeśli nie, to będę rządził bez sejmu.
-Potrzebne ci panie silne poparcie w kraju i za granicą – zauważył hetman Tarnowski.
-Po oddaniu części posagu królowej Elżbiety król Ferdynand jest nam przychylny – rzekł marszałek Radziwiłł.
-Tobie panie marszałku owszem, bo dał ci tytuł książęcy, ale nie wiem, czy jest przychylny Polszcze. To Habsburg i zapewne cieszy się z tego, że pan nasz miłościwy ma kłopoty z poddanymi, tak samo jak król Ferdynand na Węgrzech – zauważył kanclerz.
-A zatem to dobra okazja, aby pan nasz miłościwy zawarł traktat z królem Ferdynandem, aby udzielili sobie wzajemnej pomocy, jeśliby doszło do buntu poddanych.
-Przednia to myśl, panie marszałku – rzekł August do Czarnego. – Trzeba posłać kogoś do Wiednia z tą propozycją, a przy okazji złożyć obietnicą, że nie będziemy mieszać w Siedmiogrodzie i popierać tam mojej siostry Izabeli. Tylko kogo posłać? Marcina Kromera pchnąłem do Rzymu.
-Miłościwy panie, jeśli można podpowiedzieć, to widziałbym Stanisława Hozjusza, nominata warmińskiego, który jest obeznany w tych sprawach.
-To poślemy księdza Hozjusza. – Tu August zawahał się na chwilę, po czym oznajmił. – Chcę wam oznajmić panowie, że poleciłem Kromerowi, aby uzyskał zgodę papieską na to, aby księża biskupi oddawali mojej małżonce hołdy tak jak królowej.
-Panie, przez to jeszcze większa wrzawa będzie! – zauważył Tarnowski.
-Muszę pokazać szlachcie, że ja nie ustąpię, bo inaczej wejdą mi na głowę. Myślę, że ty panie hetmanie nie boisz się gadaniny?
-Miłościwy panie, w Proszowicach dowiedziałem się takich rzeczy o sobie, że wstyd mówić.
-Powiedz zatem hetmanie, bo sam jestem wielce ciekaw? – zaproponował August. Wówczas Tarnowski uśmiechnął się na chwilę i zaraz zaczął mówić.
-Zarzucali mi niektórzy, że byłem u astrologa i ten miał mi powiedzieć, że w przyszłości mój syn będzie królem w Polszcze. Stąd też miałbym popierać twój małżeństwo panie, aby zdetronizować waszą królewską mość, a po tym obwołać mego syna królem.
-Wyborne bzdury! Aż trudno uwierzyć – rzekł rozbawiony August.
-Domyślam się, że to wymysł mojego bratanka Kmity, który oczernia mnie na wszystkie strony.
-Zechciejcie panowie przyjść jutro na obiad, to wtedy pomówimy, jakie poczynić przygotowania na przyjazd mojej małżonki do Polski. – Po tym oświadczeniu dostojnicy koronni pokłonili się nisko i opuścili komnatę.
-Widzę, że postępujesz panie tak, jak przystało na króla, okazując kto w Polszcze rządzi – przypochlebiał się Czarny, który pozostał w komnacie.
-Pojedziesz marszałku na Litwę i pomożesz w przygotowaniach. Chcę, aby księżna Barbara we wrześniu przybyła do Polski. Ja spróbuję zjednać kogo się da, a jak zacznę rozdawać wakanse, to z czasem najbardziej oporni przyjdą do mnie. Teraz ja tu rządzę, a kto będzie mi oporny, ten nic nie dostanie.
-Panie, lada dzień wyruszam do Wilna.
-Weźmiesz marszałku listy do mojej małżonki Barbary i będziesz miał baczenie, żeby jej włos z głowy nie spadł. Wielu tu jest szalonych ludzi, którzy na wszystko są gotowi.
-Jutro przyjdę pożegnać waszą królewską mość.
-Zatem do jutra – rzekł August, a gdy Radziwiłł wyszedł, pojawił się Lasota.
-Gdyby kanclerz Maciejowski nie podpowiedział Hozjusza, to myślałem ciebie wysłać do Wiednia.
-Miłościwy panie, oszczędź mi już podróży za granicę, a tym bardziej do Habsburgów. Tam w Wiedniu podobno dłużej się modlą przed jedzeniem niż jedzą i jeszcze cały czas poszczą.
-Boisz się o ten swój mieszek, co?
-Myślę panie, że jeszcze nie raz w życiu przyjdzie mi głodować.
-Ledwie jestem żywy, bo ciężki to był dzień, ale najważniejsze, że już po wszystkiemu. Możesz odejść.
-Zanim odejdę muszę powiedzieć, że ksiądz prymas Dzierzgowski pytał mnie, czy wasza królewska mość zechce go jeszcze dzisiaj przyjąć?
-Niech poczeka do jutra. Lepiej niech się wywczasuje, bo znowu będzie ziewał tak jak dziś na pogrzebie.
-Idę mu to przekazać.
-Jutro dwudziesty siódmy?
-Tak, panie.
-Trzy miesiące nie widziałem Barbary. Ciekaw jestem co teraz robi?
-Pewnie spożywa wieczerzę.
-Ty tylko myślisz o jedzeniu – rzekł rozbawiony król.
-Bo całe popołudnie chodzę nienażarty.
-To idź już i nażrej się do syta – rozkazał wesoło August. Wówczas Lasota uśmiechnął się do niego i zmienił temat.
-Myślę, że księżna Barbara myśli teraz o tobie panie. – Tu August uśmiechnął się do swego sekretarza i zażartował.
-Ja też myślę o niej, tak jak ty myślisz o jedzeniu – i obaj uśmiechnęli się do siebie. Następnie August zbliżył się do okna i przypomniał sobie ostatnie chwile spędzone z ukochaną. – Gwiazdy tak ładnie świecą, to pewnie Barbara jest wpatrzona w niebo. W ostatnią noc przed odjazdem gwiazdy też tak ładnie świeciły. Nie wiesz nawet Lasota jak mi do niej tęskno. Po co mi ta korona bez niej? Prawdę mówią ludzie, że władza i pieniądze szczęścia nie dają
-Zatem daj mi panie jedno i drugie i bądź szczęśliwy – zażartował nieśmiało królewski sekretarz.
-Myślisz Lasota, że byłbyś szczęśliwy?
-Pewnie nie, ale to wiem na pewno, że jak najem się do syta, to na krótko zaznam szczęścia. – Po tych słowach pokłonił się przed królem i opuścił jego komnatę. August zaś udał się do swej sypialni na upragniony spoczynek.
