Najciekawsze zjawisko polskiego bluesa? Elżbieta Mielczarek.

Ale zaczął i najważniejszy był Tadeusz Nalepa. A z nim Breakout. „Kamienie” to bardzo bluesowa płyta. Początek piosenki o tym samym tytule jest jak… środek, ale to w tym gatunku nic niezwykłego. Półtorej minuty improwizacji i wchodzi wokal – dwie zwrotki żalu bohatera (ewidentnie zawinił…) – po czym wracamy do bluesa! Coraz mocniejszą kanonadę gitary (Winicjusz Chróst!) i perkusji (Wojciech Morawski) przerywa sam Nalepa, „wiosłując” subtelniej, (choć też się rozkręca). Całość wieńczy trzecia zwrotka: bohater zdaje się być pogodzony z losem.

Słuchając „Kamieni” zawsze czekam na reakcje publiczności w tle, zanim przypomnę sobie, że to przecież studyjne nagranie!