
Tłumy odświętnie ubranych Krakowian oraz dostojników państwowych witały wjeżdżającego do Krakowa Zygmunta Augusta, który przybył do stolicy Polski, aby objąć tu władzę.
Jagiellon jechał na pięknym czarnym koniu i sam był na czarno ubrany. Ze względu na żałobę czarny kolor był widoczny wszędzie, ale mało kto patrząc na Augusta, myślał teraz o zmarłym Zygmuncie Starym, który już blisko dwa miesiące leżał w oczekiwaniu na pogrzeb.
Kawalkada jeźdźców wjechała na dziedziniec zamku wawelskiego. August dostrzegł przy samych drzwiach ubraną na czarno matkę i swoje siostry, stojące z pochylonymi głowami. Cały dwór wawelski kłaniał się w pas nowemu panu, który już jako jedyny miał tutaj rezydować.
Młody monarcha zsiadł z konia i powoli szedł w kierunku królowej Bony i swych sióstr. Nie widział się z matką prze kilka miesięcy i rozstał się z nią w gniewie z powodu jego małżeństwa, które królowa Bona tak bardzo zohydzała w listach pisanych do dostojników litewskich. Teraz jednak August zapomniał o wszystkich urazach, bo przecież nie wypadało się gniewać przy trumnie ojca.
-Witaj pani matko! – rzekł prawie pogodnie. – Rad jestem cię widzieć, chociaż smutna jest przyczyna naszego spotkania. – Tu spojrzał na swoje smutne siostry i zwrócił się w ich kierunku. – Cieszę się, że was widzę, drogie siostry.
-Rada jestem – odparła niepewnie Bona – znowu cię widzieć, synu. – Po chwili jednak szybko dodała. – A teraz nasz panie i władco.
-Ależ pani matko, nigdy nie będę twym władcą. Wszak to ty jako moja rodzicielka, masz władzę nade mną.
-Tylko, że nie chcesz mnie słuchać, panie!
-Nie zawsze cię słucham, pani matko, to prawda, ale zawsze rad jestem usłyszeć twoje zdanie.
-Próżno zatem gadać.
-Wierz mi, że równie wielce boleję nad śmiercią czcigodnego króla ojca i pragnę chociaż trochę otoczyć cię pani matko, jako i was moje siostry, opieką, którą czcigodny ojciec otaczał naszą familię.
Po tych słowach Jagiellon wszedł do środka kaplicy. W tym samym momencie pomieszczenie opuścili czuwający przy trumnie zakonnicy i księża. Zwłoki króla leżały w pięknie rzeźbionej drewnianej trumnie umieszczonej na katafalku. Mnóstwo świec oświetlało nieruchome oblicze Zygmunta Starego, a jego ciało, które zostało odpowiednio zabalsamowane, mimo upływu czasu i ciepła na dworze, nie psuło się. August popatrzył na twarz ojca, która już trochę zżółkła, ale niewiele się jeszcze zmieniła, choć zastygły na niej troski i zmęczenie. Spoglądał na jego oblicze długi czas, jakby chciał mu powiedzieć, że postara się go godnie naśladować. Po dłuższej chwili oczy Augusta zaszły mgłą na myśl, że nie ma już ojca, z którym rozstał się w gniewie. Żałował tego i zastanawiał się czy można było inaczej to rozegrać.
-Dajcie mi świecę – rozkazał. Po chwili Lasota podał mu olbrzymią świecę, którą August ustawił na stojaku i wziąwszy jedną z palących się świec odpalił swoją.
-Miłościwy panie, czy coś jeszcze sobie życzysz? – zapytał biskup krakowski i jednocześnie kanclerz koronny, Samuel Maciejowski.
-Pomódl się w ciszy ze mną księże biskupie za duszę czcigodnego ojca i króla naszego. – Następnie Lasota i kilka osób ze służby wyszło z kaplicy, zaś August zaczął powtarzać słowa modlitwy. – „Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci”.
***
Minęło kilka godzin od wjazdu na Wawel królewskiego orszaku. August posiliwszy się nieco udał się do komnaty królowej Bony, która siedziała w towarzystwie marszałka Jana Ocieskiego i swoich córek, Anny i Katarzyny.
-Wiem, że smutek i obawa przed przyszłością trapi cię pani matko i was siostry – zaczął Jagiellon – ale pragnę was zapewnić, że będę się starał, aby wszystko było jak dawniej.
-Nie okazałeś, jako i nie okazujesz wielkiego smutku po zgonie czcigodnego króla, twego panie ojca – zauważyła Bona.
-Jak już rzekłem wcześniej pani matko, mów mi tak jak dawniej, wszak tobą rządził nie będę. A to pragnę oznajmić, że boleśnie przeżyłem śmierć małżonki mojej Elżbiety i już do tego nieco przywykłem i oswoiłem się z myślą, że każdemu śmierć pisana.
-Pan nasz miłościwy, król Zygmunt, zapewne by jeszcze rok, a może i dłużej pożył, bo się troszczyłam o niego i jego zdrowie nienajgorsze było. Tylko, że ten niegodny występek synu mój i panie, dobił nieszczęsnego – rzekła zbolałym głosem Bona.
-Nie uważam, aby moja małżonka nie była godna korony! – zaakcentował August
-Mój Boże! Cóż ty mówisz synu? Ty jeszcze chyba nie wypocząłeś po podróży, jeśli myślisz, że ta Litewka dostąpi polskiej korony!
-Ano dostąpi. Tak samo jak ty pani matko dostąpiłaś koronacji.
-Śmiałabym się z tego co mówisz, tylko że żałoba mi nie pozwala. Przyrównywać mnie do niej, księżną rodu Sforza, panią Bari? – rzekła oburzona.
-Małżonka moja Barbara również jest z książęcego rodu i nie uważam, aby Italia była lepsza od Litwy, z której ośmielam ci się przypomnieć pani matko, pochodził mój pradziad Jagiełło.
-Czasem to myślę, że lepiej byłoby ogłuchnąć niż słuchać tych głupot, które prawisz synu. I to ci powiem, że ród Sforza jest jednym z najzacniejszych książęcych rodów w Europie, a o Radziwiłłach, któż słyszał? Pewnie tylko ty i Radziwiłły. – Po chwili zaś z szyderczym uśmieszkiem dodała – No i pies z kulawą nogą, co im podobno zamku pilnuje.
-Dla świata – rzekł ze spokojem August – tak Sforzowie jako i Radziwiłłowie są książętami. To rzecz ważna i poza tym nic się nie liczy. – Bona jednak nie rezygnowała z walki.
-Wniosłam twemu świętej pamięci ojcu posag, jakiego jeszcze żadna królowa w Polszcze nie wniosła. A cóż ci może ofiarować ta Litewka, która tyle ma tylko, ile jej dałeś i jeszcze to, co jej kazałam zostawić po zmarłym mężu, czego nie mogę sobie wydarować.
-Na samej Litwie jest tyle książęcych dóbr, że i za pięćdziesiąt posagów stanie – rzekł z uporem August, po czym zbliżył się do stołu i zapytał.
– Czy zechcesz napić się węgierskiego tokaju, pani matko?
-Pijam tylko wino z Italii, bo jest najlepsze na świecie – odparła dumnie Bona.
-A wy siostry? – Zapytał i spojrzał na starszą Annę.
-Wino to diabelski trunek i wolę źródlaną wodę niż tamto.
-Zatem jestem siostro diabłem! Tego nie wiedziałem – i zaśmiał się gorzko. – Lada chwila zacznie się spotkanie z panami senatorami, ale pragnę już teraz wiedzieć, czy przyjmiesz pani matko moja małżonkę na Wawelu jako swoją synową?
-Przestań! Boże Wszechmogący za co mnie to wszystko spotyka? Za to, że tyle dobrego uczyniłam? Zabrałeś Boże litościwy człowieka, który przyniósł tyle dobra i sławy temu królestwu, a takie niegodziwe Litewki chodzą po tym świecie i tylko o wstyd przyprawiają. – Po tych słowach August spojrzał przejmująco na matkę i rzekł.
-Bolesna była dla mnie śmierć czcigodnego ojca, ale to co rzekłaś przed chwilą pani matko, o wiele bardziej boli. Nic już nie mów. – I zrezygnowany nalał sobie tokaju do jednego z małych złotych pucharków. – A wy drogie siostry, czy zechcecie przywitać moją małżonkę? – Anna i Katarzyna spojrzały na siebie nie wiedząc co odpowiedzieć, aż po chwili młodsza z Jagiellonek odparła.
-To już wolę usługiwać w szpitalu, niż kłaniać się pani wojewodzinie.
-Zapewne przysporzyłabyś tym wielkiej sławy naszemu królestwu – rzekł ironicznie Jagiellon i spojrzał na zadowoloną minę Bony. Po chwili głos zabrała Anna.
-Wolę zakon od towarzystwa pani Barbary. – Po tych słowach pijący tokaj August omal się zachłysnął.
-Wielce jestem ciekaw – i popatrzył na niezbyt urodziwą siostrę – kto zechce tobie dotrzymać towarzystwa. Skoro tak to poproś panią matkę o to, aby ufundowała ci jakiś klasztor, bo chyba ci jest pisany Anno. Ja na pewno nic ci nie ufunduję. – I powstawszy z miejsca wyszedł z sali, lekko się jeszcze ukłoniwszy zadowolonej z postawy córek matce.
***
Wkrótce potem odbyło się na Wawelu spotkanie z senatorami, którzy byli wówczas obecni w Krakowie. Nie było ich wprawdzie wielu, ale byli to najważniejsi kierownicy polskiej machiny państwowej. Oprócz królowej Bony i jej ochmistrza Jana Ocieskiego pojawił się kanclerz koronny Samuel Maciejowski, marszałek wielki koronny Andrzej Kmita, wojewoda sandomierski Jan Tęczyński oraz podskarbi koronny Jan Spytek Tarnowski.
-Słucham zatem co radzicie czynić, panowie? – zapytał siedzący na wysokim krześle August. Tuż obok usiadła królowa Bona, która od razu włączyła się do rady.
-Co czynić? To chyba wiadoma rzecz dla władcy! Trzeba zwołać sejm dla potwierdzenia przywilejów.
-Rad jestem, pani matko – przerwał jej August – z twojej rady, ale nie wiedziałem, że zaliczasz się pani matko do mężczyzn. – Na tę uwagę zgromadzeni senatorowie uśmiechnęli się nieco i jedynie Ocieski zachował powagę, aby nie narazić się swej pani.
-Już odczułam, że jestem wdową i nikt, nawet ty panie, nie liczysz się z moim zdaniem, skoro mnie nie pytasz – użalała się królowa.
-Pani matko, pragnąłem usłyszeć twoją opinię po naradzie, gdyż sam chcę na końcu powiedzieć to, co o tym wszystkim myślę. – Na te słowa Bona zamilkła, chociaż nie omieszkała jeszcze cicho dodać z przekąsem.
-Jaki to się mądry zrobił – i słuchała wypowiedzi kolejnych senatorów.
-Miłościwy panie – zaczął Maciejowski – sejm jest rzeczą ważną i konieczną, jeśli jednak wolno mi wyrazić swoją myśl, to radziłbym najpierw odbyć pogrzeb naszego świętej pamięci króla Zygmunta. Już prawie dwa miesiące jak nasz zacny król zamknął oczy oddając się królestwu niebieskiemu, a przecież samo przygotowanie pogrzebu i powiadomienie dworów europejskich zajmie przynajmniej kolejne dwa miesiące. Nie należy tego odkładać, gdyż lato idzie, a to nienajlepsza pora dla zmarłego.
-Panie – włączył się Kmita – nie ma co odkładać pogrzebu, bo już wystarczy naszemu miłościwemu panu Zygmuntowi leżeć tak długo bez pochówku, chociaż sejm też jest rzeczą ważną.
-Pan marszałek dobrze mówi – poparł go marszałek nadworny Tęczyński – ale sejmu nie można odkładać, bo wedle starodawnych prawideł bez potwierdzenia praw nie możesz panie sprawować władzy.
-Jak widzisz panie wojewodo, sprawuję władzę – wtrącił się August – a jeśli nie powinienem rządzić tutaj w Polszcze, to po co mnie wzywaliście z Litwy? – zapytał urażony.
-Miłościwy panie – zaczął kanclerz Maciejowski – jeśli jeszcze można coś rzec to pragnę przypomnieć ci wojewodo sandomierski, że pan nasz miłościwy jest od dawna uznanym i koronowanym królem. Stąd też rada senatorów wysłała pana Rokickiego, aby prosić waszą królewską mość o przybycie do Polski i objęcie w niej rządów. – Na te słowa Tęczyński nic nie odpowiedział, a wtedy do rozmowy włączył się Jan Spytek Tarnowski.
-Ja jako podskarbi wielki koronny radzę najpierw odprawić pogrzeb, a potem dopiero sejm. Nie ma na co czekać ze względu na koszty, bo to czekanie wiele już kosztowało i niemało jeszcze będzie kosztować.
-Wszystko to dlatego, że nie spieszyło ci się panie z przyjazdem do Polski. Musieliśmy kilku posłańców wysłać do Wilna zanim wasza królewska mość zawitał wreszcie do Krakowa – wyrzucił młodemu władcy Tęczyński, ku radości królowej. Po nim głos zabrał jeszcze Ocieski.
-Pogrzeb ważny, ale sejm ważniejszy, bo wiele spraw państwowych nie może dłużej czekać.
-Święte słowa – poparł go Tęczyński, zaś Bona łaskawym okiem spojrzała na swego ochmistrza.
-Inaczej być nie może – dodał Kmita. – Sejm to musowa rzecz.
-A ty pani matko, co o tym wszystkim myślisz?
-Ja już na początku powiedziałam co myślę, tak jak przystało królowej – odparła z wyższością. – Wszyscy domagają się sejmu, więc ja odradzać nie będę, tak jako i pogrzebu. A skoro ty panie jesteś już królem, zatem czyń tak, aby było dobrze.
-Pogodzi się jedno z drugim. Będzie pogrzeb i sejm, bo obie te rzeczy są musowe – podsumował młody monarcha.
-Mniemam panie, że najlepiej będzie zwołać sejm – zaczął kanclerz. – Niechaj najpierw odbędą się sejmiki przedsejmowe, a do tego czasu przygotuje się pogrzeb. Po wybraniu posłów panowie senatorowie jako i posłowie zjadą się na pogrzeb, a po jego odprawieniu odbędzie się sejm. W ten sposób nie będziemy czekać.
-Oto jest myśl – rzekł zadowolony August. – Dawno Polska nie miała tak rozumnego kanclerza jak ma teraz. Stanie się tak, jak rzekł ksiądz kanclerz. Radę uważam za skończoną. – Następnie wszyscy zaczęli powoli opuszczać salę, gdy niespodziewanie król zwrócił się do Maciejowskiego. – Księże kanclerzu, zechciej na chwilę pozostać – i ten pokłoniwszy się Augustowi, ruszył w jego stronę. Gdy już zostali sami Jagiellon zadał mu pytanie. – Doszły mnie słuchy, że zaginął ceremoniał pogrzebu?
-To prawda panie, ale już ułożyłem nowy ceremoniał. – Po tych słowach władca uśmiechnął się do pieczętarza i przeszedł do sedna sprawy.
-Miałeś rację kanclerzu mówiąc mi w Sandomierzu, że moja pani matka nie pofolguje.
-Niestety, nie myliłem się, a co gorsze, królowa ma wielu oddanych ludzi tu w Małej Polszcze, a Wielka Polska i Mazowsze jeszcze bardziej są jej oddane.
-Wiem, bo moi ludzie donieśli mi o tym co działo się w Gnieźnie pod przewodem księdza prymasa Dzierzgowskiego. Zjazd panów Wielkiej Polski pokazał wyraźnie, jak wielkie pani matka posiada tam wpływy. Tamtejsza szlachta będzie się burzyć, a zwłaszcza przeciwko memu małżeństwu.
-Prawda jest taka panie, że choćbyś poślubił córką cesarza i bratanicę papieża jednocześnie, to i tak byliby niezadowoleni. Królowa Bona zawsze była żądna władzy i zapewne jej łatwo nie odda, a twoje panie małżeństwo dało jej zausznikom dobry pretekst do podburzania szlachty i do walki z tobą.
Po tych słowach August usiadł na krześle i słuchał w skupieniu kanclerza, który wiedział dobrze na co się zanosi. Rozmowa trwała jeszcze dosyć długo, aż w końcu zmęczony Jagiellon postanowił dokończyć ją w dniu następnym.
