We wrześniu minęło 200 lat od śmierci oświeceniowego poety Franciszka Karpińskiego. Sejm RP przyjął uchwałę upamiętniającą tę rocznicę wskazując, że „swoim sentymentalizmem, intymnością poezji, czułością, prymatem natury i prawdy, samotnością i umiłowaniem wolności Franciszek Karpiński torował drogę postawom romantycznym, o czym wprost pisał Adam Mickiewicz, który porównywał go z Goethem”.

Warto nadmienić, że poeta zdobył duże uznanie już za życia, a jego śmierć odbiła się wśród Polaków szerokim echem. Redakcja „Kuriera Warszawskiego” w numerze z 18 października 1825 roku uczciła Karpińskiego wierszem podpisanym „J.H.”

Może to strofy jakiegoś pisarza-amatora ziemianina z Podlasia lub Wołynia, gdzie Karpiński przebywał w ostatnich latach życia? Albo po prostu stałego czytelnika, który postanowił oddać hołd zmarłemu w stylu wzorowanym na jego twórczości? Wiersz wskazuje na kogoś bliskiego duchowi zmarłego, pełnego prostoty, pokory, umiłowania przyrody i dziecięcej tkliwości. Odniesienie do słynnej elegii „Powrót z Warszawy na wieś” z 1784 roku świadczy, że autor był dobrze obeznany z jego dorobkiem, być może bywał świadkiem jej autorskiego odczytywania. Może więc jednak twórcą był któryś ówczesnych poetów bywających na salonach?

Wiersz na zgon Franciszka Karpińskiego

Jak w pięknych chwilach zimowych
Słońce zachodzi i znika,
Takim jest u bram grobowych
Zgon prawego śmiertelnika.

Komu niebo wlało zgodnie
Z duszą tkliwą serce czyste,
Ten zasypiając swobodnie
Przechodzi w kraje wieczyste.

Jak listek co w głębi lasu
Cicho wzrastał, cicho spada,
Zniknął, nie zrobił hałasu
I nie przeraził sąsiada.

Oto jest ten dom ubogi
Któryś śpiewał tyle razy
I zasnąłeś w nim bez trwogi
Tak jak i żyłeś bez skazy.

Spocznij błogo, bez marmurów,
Bez odgłosów pogrzebowych,
Już roje Anielskich chórów
Czekają u bram grobowych.

Pełno liliowych kwiatów
Roznoszą dusze cnotliwe,
Pełno róży i bławatów,
Rzucają dzieciny tkliwe.

Tyś ich kochał, tyś ich bawił,
Tyś im słodkie śpiewał cnoty,
Tyś nam wieczny ślad zostawił
I tkliwości i prostoty.

Pobożni, wdzięczni i mili
Jeszcze światem nie zepsuci,
Was tylko ten zgon rozkwili
I wasze serca zasmuci.

Pól i gajów miłośnicy
Za nadejściem pięknej wiosny,
Wynoście się ze stolicy
Odświeżyć listek żałosny.

Ja gdy z wiosną wrócę w pole,
Nad mym okienkiem wiszącą
Zetnę wiszącą topolę
A wsadzę wierzbę płaczącą.

J.H.