Postacie: Sprzedawca, Żona, Mąż.

(Żona i Mąż podchodzą do Sprzedawcy, który trzyma papierową torbę).

 

Sprzedawca: Proszę się spieszyć. Za pięć minut kończy się promocja.

Żona: Dlaczego już za pięć minut?

Sprzedawca: Każda promocja kiedyś się kończy, a ta kończy się za pięć minut.

Żona: Staszek. Za pięć minut kończy się promocja. Pospiesz się!

Mąż: Z czym mam się spieszyć?

Sprzedawca: Za cztery minuty kończy się promocja.

Żona: Staszek. Trzeba brać to co jest.

Mąż: Przecież nie wiemy, na co ta promocja?

Żona: Proszę pana, a na co jest ta promocja?

Sprzedawca: To nowoczesne lekarstwo na lenistwo. (po chwili) Za trzy minuty kończy się promocja.

Żona: Staszek. Nie ma co się zastanawiać.

Mąż: Ale po co ci lekarstwo na lenistwo. Przecież my nie jesteśmy leniwi.

Żona: Ale nasza Zuzia jest leniwa! Może to lekarstwo by jej pomogło. Chcesz dalej patrzeć, jak dziecko się męczy?

Mąż: To raczej my się męczymy, a nie nasza leniwa córka.

Sprzedawca: Za dwie minuty koniec promocji.

Żona: A ile jest tańsze w promocji to lekarstwo na lenistwo?

Sprzedawca: W promocji kosztuje 50 zł i 50 groszy, a bez promocji 50 zł i 90 groszy.

Mąż: To tylko 40 groszy różnicy.

Żona: Za 40 groszy możemy kupić paczkę zapałek.

Mąż: A po co nam zapałki, jak my nie palimy!

Żona: A jeśli Zuzia pozna chłopaka, który pali, to od razu będzie miała zapałki. Trzeba być przewidującym Staszku.

Sprzedawca: Za minutę koniec promocji.

Żona: Dobrze. Bierzemy to lekarstwo na lenistwo.

Mąż: Dobrze, ale ty płacisz.

Żona: Dość, że załatwiłam promocję, to jeszcze mam płacić?

Mąż: Ja już z tobą nie chodzę na promocję.

Sprzedawca: Mieliście państwo szczęście, bo wyjmuję pierwsze opakowanie z paczki.

Mąż: To pewnie to lekarstwo nie sprzedaje się dobrze?

Żona: Staszek! Ale ty jesteś ograniczony. Skoro coś jest w promocji, to musi się dobrze sprzedawać.

Mąż: To dlaczego ten pan ma całą paczkę tego lekarstwa?

Sprzedawca: Dlatego, że wcześniej nie było promocji i nikt nie kupował.

Żona: Staszek. Dawaj pieniądze i nie dyskutuj, bo nie masz pojęcia o markecie.

Mąż: Chyba o marketingu?

Żona: To ja studiowałam zarządzanie a nie ty, więc nie dyskutuj, bo ośmieszasz się przed panem.

Mąż: (daje pieniądze sprzedawcy) A to lekarstwo na lenistwo to coś pomaga?

Sprzedawca: Pomaga tyle, ile pomagają inne lekarstwa w promocji.

Żona: (odchodzi z Mężem na bok) Tak się zastanawiam Staszku, czy nie pospieszyliśmy się z tym lekarstwem?

Mąż: Już za późno, bo zapłaciłem.

Żona: Przeproś pana i może odda ci pieniądze.

Mąż: A ty byś oddała?

Żona: (mówi ciszej) Powiedz mu, że te pieniądze są fałszywe. Może uwierzy.

Mąż: Ty byś może uwierzyła, ale nie on

Żona: (podchodzi do Sprzedawcy) Wydaje mi się, że mąż zapłacił panu fałszywym banknotem.

Sprzedawca: Trudno, zaryzykuję.

Żona: Proszę pana. Czy to lekarstwo jest bezpieczne?

Sprzedawca: Ma pani ulotkę, w której wszystko pisze.

Żona: Ale to nie jest po naszemu! Staszek, to chyba jest po chińsku?

Mąż: Pójdziesz do tłumacza i jak mu zapłacisz, to ci przetłumaczy?

Sprzedawca: A gdy państwo kupujecie chińską herbatę, to też czytacie ulotkę?

Żona: To w herbacie też jest ulotka?

Sprzedawca: Oczywiście, tylko trzeba jej poszukać.

Żona: Przypomniałam sobie, co powiedziała lekarka. Pamiętasz Staszku?

Mąż: Pamiętam tylko, ile zapłaciłem za wizytę.

Żona: Ta lekarka powiedziała, że nasza Zuzia ma wrodzone geny leniwca.

Sprzedawca: To po co ją leczyć? Jeszcze dojdzie do jakiejś komplikacji i państwa córka bardziej się skomplikuje.

Mąż: A jak lenistwo może się skomplikować?

Sprzedawca: Może! Ktoś kto był dotąd leniwy, pozostanie po tym leku leniwy, a do tego będzie jeszcze złośliwy.

Żona: Ja tego lekarstwa nie dam Zuzi.

Mąż: To po co było je kupować?

Sprzedawca: Dajcie je państwo komuś w prezencie.

Żona: Damy je naszym sąsiadom. Oni mają leniwego syna, to na pewno się ucieszą.

Mąż: Tylko, że oni wszyscy są leniwi i złośliwi.

Żona: Musimy zaryzykować Staszku. Może to lekarstwo ich odmieni. W końcu każde lekarstwo to loteria.