
Jan wyszedł tylko na chwilę.
Chciał załatwić jedną sprawę.
Ale już nigdy nie wrócił.
Śliska nawierzchnia, zbyt duża prędkość.
Na pogrzebie wyrywały się ludziom pytania w niebo.
Ale niebo milczało. Milczały lasy,
milczały rzeki, milczały jeziora.
Mówił tylko Bóg, a właściwie szeptał.
Ale ten szept rozumiał tylko Jan.
Wszyscy inni myśleli, że to wieje wiatr.
