
Postacie: Rezydentka, Żona, Mąż.
(wchodzi Żona z Mężem, Rezydentka siedzi przy biurku).
–Rezydentka: Proszę usiąść.
–Żona: Dziękuję (siada na krześle).
–Mąż: Lepiej będzie, gdy postoję.
–Rezydentka: Proszę usiąść, bo to głupio wygląda, że my siedzimy, a pan stoi.
–Mąż: Ostatnio, siedzę tylko na swoich domowych krzesłach.
–Rezydentka: Dlaczego?
–Żona: Tydzień temu, jak spożywał fasolkę w restauracji, to krzesło się pod nim złamało.
–Rezydentka: Współczuję. Pewnie się pan zezłościł?
–Mąż: Zezłościł! Wkurzyłem się, bo przepadło mi pół miski fasolki.
–Rezydentka: Ale może jednak pan usiądzie?
–Mąż: Skoro pani nalega, to przykucnę (kuca przy żonie).
–Rezydentka: Będzie pan tak długo kucał?
–Żona: W szkole często klęczał za karę w kącie klasy, to już woli kucać, niż klęczeć.
–Rezydentka: To, gdzie państwo chcecie pojechać na wczasy?
–Mąż: Bez różnicy, bo my nie znamy żadnego języka.
–Żona: Najlepiej do Europy, bo w Afryce to porywają kobiety.
–Mąż: Ciebie nie porwą, bo ty za dużo gadasz. A nawet, gdyby cię porwali, to następnego dnia by cię oddali.
–Rezydentka: Skoro tak, to proponuję Turcję. Turcja cieszy się olbrzymim powodzeniem.
–Żona: To tak jak mąż. On cieszy się największym powodzeniem w rodzinie.
–Mąż: Ale tylko w mojej rodzinie. U ciebie, aż tak mnie nie lubią.
–Żona: Bo jak sobie wypijesz, to krzywo na nich patrzysz.
–Mąż: To co w tej Turcji jest fajnego?
–Rezydentka: Turcy serwują bardzo dobre jedzenie. Dużo jedzenia! Kebaby są tam aż w dziesięciu odmianach.
–Żona: Kebab to my mamy w naszym bloku na parterze. Turcja odpada.
–Rezydentka: To może Grecja. Śliczny i bajeczny kraj.
–Mąż: Tylko, że myśmy już trochę wyrośli z bajek.
–Żona: A co jest fajnego w tej Grecji?
–Rezydentka: Na przykład, Akropol!
–Mąż: Akrohol! Czy to jakiś grecki trunek?
-Rezydentka: Nie. To taki bardzo zabytkowy budynek.
–Żona: U moich rodziców na wsi jest tyle zabytkowych budynków, że nie musimy jechać za granicę. Szkoda na tę Grecję pieniędzy.
–Rezydentka: To może Bułgaria? Blisko, tanio i słonecznie.
–Mąż: Odpada. Mój brat był w Bułgarii i złapał taki ból gardła, że pół roku nie mógł go wyleczyć.
–Rezydentka: To może Włochy! Śliczny i słoneczny kraj.
–Żona: A w tych słonecznych Włoszech rosną słoneczniki?
–Rezydentka: Oczywiście, że są tam słoneczniki i to w dużych ilościach.
–Żona: Jak są tam słoneczniki, to odpada. Mąż ma uczulenie na słoneczniki.
–Mąż: Jak byłem mały, to na wakacjach u dziadka przewrócił się strach na wróble, który stał w słonecznikach. Musiałem pół dnia stać na jego miejscu i odstraszać ptaki, dopóki dziadek nie naprawił stracha.
–Żona: Gdyby pani widziała, jak on straszy ptaki. Marku, wstań i pokaż pani jak straszysz.
–Mąż: (wstaje i pokazuje) Ałłła-aaa. Ałłła-aaa.
–Żona: Może chce pani zrobić filmik?
–Rezydentka: Niestety, ale telefon mi się rozładował.
–Mąż: (ponownie przykuca). To może jakiś inny kraj.
–Rezydentka: Jeśli nie Turcja, Grecja, Bułgaria i Włochy, to zostaje nam jeszcze Hiszpania.
–Żona: Mąż nie lubi piłki nożnej, a tam grają tylko w piłkę.
–Rezydentka: W Hiszpanii bardzo popularne są również walki byków.
–Mąż: Dla mnie to żadna atrakcja, bo w dzieciństwie pasałem u dziadka byki.
–Rezydentka: Jeśli już, to chyba pasał pan krowy?
–Mąż: Krowy pasała siostra, a ja pasałem byki (po chwili). Wtedy nauczyłem się przeklinać.
–Żona: Chce pani posłuchać, jak Marek przeklina?
–Rezydentka: Dziękuję, ale znam trochę przekleństw.
–Mąż: Też pani pasała byki?
–Rezydentka: Nie. Ale raz weszłam w nowych butach w minę po byku.
–Żona: To my chyba w końcu nigdzie nie pojedziemy!
–Rezydentka: To może zaproponuję państwu północną Afrykę?
–Żona: Ale jak mocno się opalimy, to nas rodzina nie pozna!
–Mąż: I jeszcze pomyślą, że jesteśmy imigrantami.
–Rezydentka: No cóż! Chyba nie będę miała dla państwa żadnej oferty.
–Żona: Trudno. Pojedziemy na wczasy do moich dziadków.
–Mąż: Będzie okazja, żeby zrobić sobie nowe wspólne zdjęcie.
–Rezydentka: A gdzie, pani ma dziadków?
–Żona: We Francji.
–Mąż: Mieszkają na laserowym wybrzeżu.
–Żona: Na lazurkowym wybrzeżu.
–Rezydentka: Skoro ma pani dziadków na Lazurowym Wybrzeżu, to po co macie państwo jechać z biura podróży?
–Żona: Bo ostatnio dziadkowie powiedzieli nam, że najlepiej będzie, gdy pojedziemy na wczasy z biura podróży.
–Mąż: A teraz to im powiemy, że byliśmy w biurze podróży, ale nie było dla nas oferty.
–Żona: Pozwoli pani, że zrobimy sobie zdjęcie w biurze, bo musimy mieć dowód.
–Rezydentka: Proszę bardzo. Tylko po zrobieniu zdjęcia muszę zrobić przerwę techniczną. (po chwili) Albo też zamknę wcześniej biuro.
