
Nowy rok 1548 przywitał August w Piotrkowie, gdzie przebywał już od kilku tygodni. Tam też brał udział w obradach sejmowych, czekając na sprzyjający moment, aby wyjawić swoje małżeństwo. Wiedział bowiem, że senatorowie, a zwłaszcza posłowie, będą przeciwko temu oponować. Najbardziej jednak obawiał się reakcji swej matki, z którą od dłuższego czasu pozostawał w nie najlepszych stosunkach. Z tych też powodów odkładał wszystko aż do końca sejmu.
Tymczasem na forum sejmu pojawiła się sprawa Prus Książęcych, które znalazły się w wielkim zagrożeniu. Z tego też powodu książę Albrecht nalegał na obu Jagiellonów, aby podjęli odpowiednie środki, aby zapobiec planowanej na jego księstwo wyprawie. W tej właśnie sprawie miała odbyć się narada urzędników z królem, królową i wielkim księciem.
Królowa Bona szykowała się do wyjścia, gdy pojawił się marszałek jej dworu, Jan Ocieski.
-Pani, niejaki Kudłacz, chce z tobą mówić.
-Ale sobie wybrał porę, gdy muszę iść na posiedzenie z królem. Wołaj go, niechaj wchodzi – rozkazała monarchini i czekała, aż pojawi się jej wierny sługa, który wyraźnie utykał na lewą nogę. – Zawiodłeś mnie, Kudłacz. Wielce mnie zawiodłeś. Starosta Ligęza najpierw mi doniósł, że dobrze się sprawiłeś, a potem okazało się, że wojewodzinie nic się nie stało.
-Pani, zrobiłem co mogłem. Żałuję tylko, że tego nie zrobiłem wieczorem.
-Partaczu! Czemu cię tak długo nie było?
-Utykam na nogę, pani, bo mi ją bardzo zgruchotało, kiedy zawaliła się ściana. Dobrze, że chociaż zdołałem zbiec, ale musiałem się kurować – tłumaczył się najemnik.
-Trudno. Połowę zapłaty dostaniesz, bo pewnie mi się jeszcze przydasz. Czekaj aż wrócę z narady, to wtedy pomówię z tobą – i po tych słowach szybko wyszła z komnaty.
Na posiedzeniu zgromadzili się obaj Jagiellonowie i królowa Bona oraz najważniejsi urzędnicy państwowi. Zygmunt Stary zaczerwienionymi oczami patrzył na swego syna i na dostojników, z którymi chciał się poważnie rozmówić.
-Panowie! Tak jak wspomniałem już na posiedzeniu senatu, trzeba się szykować do wojny.
-Mam wielką nadzieję, że da się jej uniknąć, panie – odezwał się kanclerz Maciejowski. – Ostrożności nie wolno zaniechać i trzeba się sposobić do obrony, a przez to być może da się wroga odstraszyć od wojny.
-Myślę podobnie jak ksiądz kanclerz, ale obronę trzeba już teraz szykować. Będzie potrzeba ze dwadzieścia tysięcy rycerstwa – oznajmił stanowczo hetman Tarnowski, lecz teraz wtrąciła się Bona.
-Przecież na posiedzeniu senatu, jak mi doniósł wojewoda Tęczyński, zgodzono się na dwadzieścia cztery tysiące żołnierzy! Zatem nie pojmuję o co się frasujesz panie hetmanie, tym bardziej, że dowódcą ma zostać mój syn August. – Teraz oczy wszystkich zwróciły się na niego, więc odparł.
-Rady hetmana Tarnowskiego zawsze będę słuchał, bo to doświadczony wódz jako mało kto i przygotowanie obrony chcę jemu powierzyć. A jeśliby, nie daj Boże, ta wojna wybuchła, wtedy przejmę dowodzenie.
-Księże kanclerzu, a co ty zamyślasz? – zwrócił się do Maciejowskiego Zygmunt Stary.
-Myślę, że wojny nie będzie i mocno wierzę w to, że wojewoda Łaski ułagodzi całą sprawę na sejmie Rzeszy w Augsburgu.
-Wierzysz kanclerzu, że pan Łaski załagodzi ten konflikt?
-Tak pani.
-Tylko, że nadeszły pogłoski, że wojewoda został aresztowany – docięła mu Bona.
-To bałamutne wieści, pani, bo otrzymałem list od wojewody Łaskiego. Pisze, że wprawdzie zanosiło się na wojnę, ale gdy przyszło do deklaracji i podatków na żołnierzy, to książętom Rzeszy przeszła ochota na wojowanie.
-I ja potwierdzam słowa księdza kanclerza – wtrącił się August. – Te same nowiny napisał mi w liście wojewoda Łaski.
-To czemu, na miły Bóg, ten człowiek nie pisze do mnie? – Wrzasnęła Bona i piorunującym wzrokiem spojrzała na ochmistrza Ocieskiego, dając mu tym samym do zrozumienia, że po skończonej debacie usłyszy kilka słów na swój temat.
-Do wojny trzeba się szykować, chociaż sądziłem, że już więcej wojny nie zobaczę. – Rzekł z wysiłkiem stary król, a nabrawszy głęboko powietrza, mówił dalej. – Kazałem napisać listy do księcia Joachima z Brandenburga, jako i do książąt Pomorza, aby dochowali nam wierności i jako nasi krewni, przyszli nam z pomocą w razie wojny.
-Dobre to zamysły, panie, bo tam trzeba spodziewać się uderzenia z Rzeszy. – Zaczął wojewoda sandomierski Tęczyński, ale wtedy włączył się August.
-Można by prosić króla Danii Chrystiana, aby zamknął przed wojskiem cesarza Sund, bo to utrudniłoby im wyprawę na nas.
-Wyborna to myśl – poparł go Tarnowski.
-Zatem będę prosił króla Danii, aby zechciał to zrobić – i zadowolony patrzył na swego następcę. Zaraz jednak zaczął mocno kaszleć i królowa Bona od razu zareagowała.
-Panowie. Królowi potrzebny jest odpoczynek, zatem narada dziś skończona. – I po tych słowach podeszła do męża, który powoli dochodził do siebie. W sali został jeszcze August i ochmistrz Ocieski. Ten szykował się już do wyjścia, gdy usłyszał głos Bony. – Ochmistrzu, chcę ci jeszcze coś powiedzieć. – Wówczas Ocieski zbliżył się do monarchini, która uśmiechnęła się pogardliwie i zaczęła wymówki. – Chwalisz się ochmistrzu, że wiesz wszystko, a ty przecież nic nie wiesz. Nic! Kanclerz zaś mówi, że nic mu nie wiadomo, a wie o wszystkim.
-Nie wiem pani, o co chodzi? – odrzekł zakłopotany Ocieski.
-O to mi chodzi, że ty nic nie wiesz, co się wokoło dzieje. A skoro nic nie wiesz, to zostaw nas samych. – Po chwili więc w sali zostali tylko członkowie rodziny królewskiej. Wtedy też stary król uważnie popatrzył na syna i zapytał.
-Wojewoda Tęczyński doniósł nam, w co ja nie wierzę, że poślubiłeś wojewodzinę trocką?
-To prawda, czcigodny ojcze. Poślubiłem Barbarę i chcę to jutro ogłosić na sejmie.
-Synu! Miej wzgląd na mnie i zaniechaj tego, bo to rzecz niesłuszna i być nie może. Nie może. – Tu stary król zaczął kasłać, aż poczerwieniał, a łzy cisnęły mu się z oczu. Po chwili opanował atak i z trudem mówił dalej. – Nie przyzwalałem na to małżeństwo i nie przyzwolę – rzekł stanowczo – bo to przyniesie hańbę całej Polszcze i Litwie. Zaniechaj jej synu. Zaklinam cię, zaniechaj jej! To twoja poddanka.
-Pradziad Jagiełło też ożenił się z poddanką, która wydała na świat mego dziada i twego ojca Kazimierza, czcigodny ojcze – przypomniał August.
-Synu! To nie jest małżeństwo, bo zostało tajnie zawarte. Ten związek będzie przyczyną poniżenia dla ciebie i dla twej matki, bo mnie już niewiele zostało życia. – I po tych słowach znów zakasłał, ale teraz włączyła się Bona.
-To ci zapowiadam niewdzięczny synu, że nigdy nie zgodzę się na tak ohydne i nieprzyzwoite małżeństwo. Radzę ci jako matka, opuścić ją dobrowolnie, bo potem będziesz musiał pod przymusem to zrobić, czym tylko zniesławisz siebie i nasz dom królewski. Będę się starać o to, aby sprawców tego ożenku przykładnie ukarać, chociaż myślę, że sam Bóg ich pokarze.
-Zatem nie przyzwalacie na ten związek, pobłogosławiony przez Pana Boga?
-Nigdy! Po trzykroć nigdy! – rzekła stanowczo Bona i urażona odwróciła się w drugą stronę.
Wtedy włączył się zrozpaczony Zygmunt Stary, który rzekł przygnębionym głosem.
-Synu, zrobiłeś straszny błąd i postąpiłeś nikczemnie, nie tak jak przystało na króla.
-A ty czcigodny ojcze postąpiłeś po królewsku? Zrobiłeś z biednej niewiasty swoją nałożnicę, a gdy urodziła ci troje dzieci, to ją wydałeś za okrutnika. To jest po królewsku? – zapytał z wyrzutem August. – Już was raz posłuchałem i ożeniłem się z Elżbietą, której nie miłowałem, aż mi biedna z żałości umarła. Tylko, że to ja, ja, mam ją na sumieniu. Drugiej innej już nie chcę mieć na sumieniu. Barbarę wielce miłuję i jej nie zostawię. Ona nie jest zwykłą szlachcianką, tylko księżną – mówił wzburzony.
-A od kiedy? – przerwała mu Bona.
-Dom Radziwiłłów dostał na nowo tytuł książąt Cesarstwa Rzymskiego, tak marszałek Czarny, jako i brat Barbary, podczaszy Rudy.
-Cóż to za książęcy tytuł, co go nadał cesarz – skwitowała z pogardą Bona.
-Tytuł jest tytułem i to się liczy, a jej nie zostawię, bo jej przysięgałem. – I pokłoniwszy się wyszedł z sali.
-Synu! – zawołał za nim Zygmunt Stary. – Nie rozstajmy się w gniewie, bo ja może jutra nie dożyję – rzekł z trudem król i bezradnie zapłakał.
-Lepiej byłoby chyba umrzeć, niż doczekać takiej hańby – rzekła stanowczo Bona. – Ale ja do tego nie dopuszczę!
-Błagam cię żono! Pogódź się z Augustem, bo nie będzie dobrze w państwie, którym rządzicie, gdy w domu nie będzie zgody.
-Będzie zgoda, bo ja go zmuszę do ustępstwa – rzekła twardo. – Jeszcze jestem królową, a ty czcigodny małżonku jeszcze jesteś królem, a nie on. – Po tych słowach stary monarcha nic już nie powiedział, tylko cichutko płakał.
***
Tymczasem rozżalony August był już w swojej komnacie i zastanawiał się nad tym czy dobrze postąpił, kończąc w taki sposób rozmowę z rodzicami.
-Lasota, przynieś mi wina.
-Dobrze panie, tylko marszałek litewski czeka od godziny na posłuchanie.
-Niechaj wejdzie, a ty przynoś wino. – Po tych słowach stanął przy oknie i czekał na pojawienie się Mikołaja Czarnego. – Witam księcia Cesarstwa Rzymskiego.
-Wielka to dla mnie łaska znowu cię widzieć panie, a tytuł książęcy dostaliśmy od cesarza dzięki łaskawości waszej książęcej mości.
-Dobrze się sprawiłeś w Wiedniu panie marszałku – pochwalił go August.
-Tylko, że w Polszcze gorzej mi poszło. Nie pozyskałem nikogo oprócz księdza kanclerza i hetmana Tarnowskiego.
-Ja też niewielu, bo tylko krewnych pana Tarnowskiego. No – dodał wesoło – pozyskałem też wojewodę Łaskiego, który przebywa w Augsburgu i ofiarowałem mu cyrograf na 500 talarów, aby pochlebnie mówił książętom niemieckim o moim małżeństwie. A ty marszałku, z tego co mi pisałeś, zamierzasz jeszcze w tym miesiącu się żenić?
-Tak panie. Czekam tylko, aż się sejm zakończy i w połowie tego miesiąca chcę wyprawić weselisko. – Tu uśmiechnął się promiennie i dodał.
– Takie, co by cały tydzień trwało. Mam nadzieję, że będziesz na nim panie?
-Będę, panie marszałku. Tylko, że sam. Jutro chcę oznajmić obu izbom o moim małżeństwie, ale obawiam się, że będzie wielkie niezadowolenie. Poleciłem panu podczaszemu, aby podwoił straże, bo woda na jeziorze zamarzła, i żeby miał na wszystko baczenie. Po twoim marszałku weselu jadę niezwłocznie do Wilna.
-Mówiłem dzisiaj z marszałkiem Kmitą, który chce ci panie służyć pomocą.
-To trzeba go będzie pogodzić z hetmanem Tarnowskim, bo chociaż to jego stryj, to wielce się nienawidzą.
-Byłoby to duże wsparcie w naszej sprawie, panie.
-Spróbuj marszałku ich pogodzić, a jeśli cię się nie uda, to wtedy ja będę próbował. Zechcesz dzisiaj zjeść ze mną wieczerzę?
-Radbym panie, tylko że hetman Tarnowski, jako opiekun mojej przyszłej małżonki, chce ze mną mówić wieczorem – tłumaczył się Czarny.
-Zatem przyjdź do mnie jutro, marszałku – i pożegnał Radziwiłła. Zaraz też w drzwiach stanął Lasota oraz Jerzyczek z winem.
-Byłeś na Węgrzech po to wino, czy co?
-Nie śmiałem przeszkadzać, panie.
-Dawaj wino i nie gadaj tyle. – Następnie zaś zwrócił się do swego prywatnego sekretarza. – Nie przypominam sobie, abym cię wzywał. Co tam chowasz z tyłu?
-Domyśl się panie – uśmiechnął się Lasota.
-Pewnie list.
-Tak panie i to od księżnej Barbary.
-Dawaj list i daj mi spokój. – Zaraz też usiadł wygodnie i sącząc węgierski tokaj mógł się wreszcie dowiedzieć, co dzieje się u jego ukochanej. Po chwili dostrzegł jednak obecność swego sekretarza.
-Czego jeszcze chcesz, Lasota?
-Zapomniałem panie, że ten mały kufereczek był z listem – i podał go Augustowi. Gdy go otworzył ujrzał mały, kunsztownej roboty, zegarek. Wyjął go i chwilę mu się przyglądał, po czym sięgnął po list i zaczął czytać.
„Pokornie dziękuję ci Auguście za list, w którym oznajmiłeś mi o twym dobrym zdrowiu, a ja oznajmiam, że miewam się już dobrze. Wielce jednak boleję nad tym, że nie będę mogła szybko obdarzyć cię synem, którego tak pragnąłeś. Dziękuję też za pierścionek, który raczyłeś mi posłać na znak twojej miłości. Niedawno doszły do mnie niedobre wieści z Wilna, które rozpuszcza Iwanowa Hornostajowa, małżonka pana podskarbiego. Nie dowierzam jej, tylko piszę to, co usłyszałam. Widząc, że nie będziesz mógł Auguście pokonać przeciwników i widząc trudności na drodze naszego małżeństwa, zacząłeś podobno przychylać się ku innym niewiastom. Ja wprawdzie nie dowierzam tym plotkom, ale proszę, abyś mi napisał czy mam być spokojna. Mój brat podczaszy chodzi tylko z zagrzaną głową i prawie każdego dnia urządza pijatyki ze starostą Dowojną. Ale cóż ja biedna mogę sama uczynić, skoro nawet pani matka wyjechała do Wilna. Ma wprawdzie przybyć z powrotem tu do Dubinek, ale jeszcze nie przyjechała. Czekam zatem na twój powrót Auguście i w oczekiwaniu sama piszę ten oto list. Racz więc łaskawie przyjąć ten zegarek ode mnie, który wierzę, że szybko oznajmi mi fortunną godzinę twego przyjazdu do mnie. Chcę Auguście, abyś patrząc na niego, spojrzał na wschód i zdecydował o szybkim przybyciu na Litwę. Proszę też pokornie, abyś patrząc na te dwanaście godzin, choć jedną wybrać raczył, w której będę zachowana w twej pamięci. Mój Auguście, czekam na ciebie z utęsknieniem”.
Tu Jagiellon spojrzał na zegarek i myślami odpłynął ku ukochanej. Zawładnęło nim nagłe i przemożne pragnienie, aby wreszcie ją ujrzeć.
