
W myśl zasady, że remisowego składu się nie zmienia, Jan Urban posłał przeciwko Finom identyczny zestaw piłkarzy, jaki rozpoczął mecz z Holandią. I trudno było oczekiwać innego rozwiązania, mimo słabszej w Rotterdamie postawy niektórych.
Każdy z nich odpłacił selekcjonerowi lepszą grą. Zwłaszcza Lewandowski i Zieliński. W ofensywie wyróżnił się przede wszystkim Jakub Kamiński. Graczowi Koeln chyba dobrze zrobiło odspawanie od bocznej linii. Dynamiczny, ale jednowymiarowy skrzydłowy, okazał się całkiem obiecującym materiałem na fałszywego napastnika, wspierającego Lewego. To Kamiński odebrał piłkę i dokładnie dograł do kompletnie niepilnowanego Casha, a ten trafił w drugim kolejnym meczu.
Kuba też strzelił gola, po dwójkowej akcji z Lewym. Współpraca wyglądała zatem dobrze. Może Kamiński będzie „nowym Milikiem” w schyłkowym etapie Lewandowskiego w reprezentacji?
To był niezły występ Polaków. Rywal cokolwiek przeciętny, a w Helsinkach sobie z nami poradził. Wczoraj oglądaliśmy już jednak innych Biało-Czerwonych. To dopiero dwa mecze pod wodzą Jana Urbana, ale można jakkolwiek określić jego projekt. Polska w Rotterdamie i Chorzowie to zespół solidny i dość uporządkowany.
Jako się rzekło, po słabszym czwartku zrehabilitowały się nasze gwiazdy. Drugi gol to piękne podanie Zielińskiego i zawodowe wykończenie Lewandowskiego.
Tym razem niewiele wnieśli zmiennicy, co być może powodował coraz bezpieczniejszy wynik. Grosik wciąż powinien być w tej drużynie.
I tylko końcówka meczu pozostawiła sporo do życzenia, bowiem Finowie dwukrotnie (w tym raz legalnie) Polaków zranili. Urban na pewno będzie pamiętał o tej nonszalancji i za miesiąc wytknie ją swoim piłkarzom. A Litwa to nie będzie spacerek. Dopiero wyciągnęła z 0:2 na 2:2 z Holandią (ostatecznie Oranje wygrali). Oprócz tego zmierzymy się towarzysko z pewną gry na mundialu Nową Zelandią, przeciw której selekcjoner da pograć tym, którzy nie dostali teraz szansy.
