
Postacie: Macocha, Dziewczynka, Sprzedawca
(Macocha podaje torbę z butelkami Dziewczynce).
–Macocha: Masz i trzymaj, bo trochę to ciężkie i jeszcze mnie plecy rozbolą.
–Dziewczynka: A co jest w tej torbie?
–Macocha: Tylko mi tu nie pyskuj, bo cię wydam za mąż.
–Dziewczynka: Ale ja mam dopiero 15 lat.
–Macocha: I co z tego. Pamiętaj, że miałam kochanka, który pracuje w urzędzie miasta.
–Dziewczynka: O tym kochanku mi pani nie opowiadała.
–Macocha: Kiedyś ci opowiem o Zygmuncie. Ten Zygmunt tak może zmienić dokumenty, że już za miesiąc będziesz dorosła.
–Dziewczynka: Ale ja nie chcę być tak szybko dorosła.
–Macocha: A ja nie chcę być stara, a jednak będę.
–Dziewczynka: Ale ja nie wyglądam na 18 lat.
–Macocha: A ja nie wyglądam na 40, chociaż mam 42.
–Dziewczynka: A tata mówi, że wygląda pani na 50 lat.
–Macocha: Nie potrzebnie poślubiłam twojego ojca, ale trudno. Masz w torbie 4 butelki swojskiego wina, idź i go sprzedaj.
–Dziewczynka: Ale tatusiowi nie wolno zabierać wina, które zrobił z takim poświęceniem.
–Macocha: Twój ojciec się nie zorientuje. A ja potrzebuję sto złotych.
–Dziewczynka: A jeśli sprzedam to wino, to dostanę 5 zł?
–Macocha: Po co ci pieniądze, jak ty nie masz skarbonki.
–Dziewczynka: Ale dziś jest zimno, a ja mam tylko letnią kurtkę.
–Macocha: I bardzo dobrze. Jeśli będziesz wzbudzać litość, to szybko sprzedasz wino i nie zdążysz zmarznąć.
–Dziewczynka: Ale dzieci nie mogą sprzedawać alkoholu.
–Macocha: Dzieci nie mogą kupować alkoholu, ale sprzedawać mogą. (po chwili) Gdyby cię ktoś pytał, to powiesz, że zbierasz na podręczniki. I będziesz mówić, że to sok, a nie wino. Zapamiętałaś?
–Dziewczynka: A po ile mam sprzedawać to wino, znaczy się sok?
–Macocha: Po trzydzieści złotych za butelkę. Chyba, że ktoś od razu kupi wszystkie 4 soki, to wtedy sprzedaj za sto złotych.
–Dziewczynka: A dostanę coś do picia.
–Macocha: Nie, bo jak się napijesz, to później będziesz szukać toalety.
–Dziewczynka: Dziękuję pani Gieniu za to, że jest pani taka troskliwa.
–Macocha: Zawsze chciałam być dobrą macochą, lepszą od tych, które są w bajkach.
–Dziewczynka: Już idę. Postaram się pani nie zawieść, pani Gieniu.
–Macocha: Wierzę w ciebie Zuziu. Nie przynieś mi wstydu (Macocha odchodzi).
–Dziewczynka: Będę sprzedawać wino drożej. Zaskoczę panią Gienię i jeszcze bardziej mnie pochwali. (Podchodzi do sprzedawcy) Mogę sprzedawać obok pana?
–Sprzedawca: Możesz. (po chwili) Papieroski zdrowe i ekologiczne.
–Dziewczynka: Ale nas w szkole uczą, że papierosy są niezdrowe.
–Sprzedawca: Jak oni was w tej szkole ogłupiają. Gdyby papierosy były niezdrowe, to by były zakazane, a przecież co trzeci lekarz pali.
–Dziewczynka: Ale przez papierosy można zachorować na nowotwór!
–Sprzedawca: A od jedzenia kiszonej kapusty dostaje się nadkwasoty.
–Dziewczynka: A nie chciałby pan kupić zdrowego i ekologicznego soku?
–Sprzedawca: Nie piję soku, bo lekarz mi zabronił.
–Dziewczynka: Ale to jest sok rozweselający.
–Sprzedawca: Jeszcze mnie żaden sok nie rozweselił. (po chwili) Ale mogę spróbować. Ile chcesz dziewczynko za tę butelkę soku?
–Dziewczynka: Jak od pana to 50 zł.
–Sprzedawca: Za butelkę soku 50 zł? W życiu tak drogiego soku nie piłem.
–Dziewczynka: Ostatecznie mogę panu sprzedać 4 butelki za 150 zł.
–Sprzedawca: A skąd ty dziewczynko masz ten sok?
–Dziewczynka: Od mojej kochanej macochy Gieni.
–Sprzedawca: Ja też miałem macochę, ale Zochę i zawsze mi zabierała papierosy, które przynosiłem ze szkoły.
–Dziewczynka: A moja macocha jest bardzo dobra i pracuje w przedszkolu.
–Sprzedawca: I pewnie podjada w przedszkolu cukierki dzieciom.
–Dziewczynka: Ale ona to robi dlatego, żeby dzieci nie miały próchnicy.
–Sprzedawca: A o jakim smaku masz sok dziewczynko?
–Dziewczynka: Malinowy z malin zrywanych przez uśmiechniętą panią.
–Sprzedawca: Jakoś nie mam przekonania do soków. Nie słyszałem o żadnym celebrycie, który pije sok.
–Dziewczynka: A słyszał pan o Sokratesie?
–Sprzedawca: To chyba jakiś znany polityk?
–Dziewczynka: Ten Sokrates pił tylko sok.
-Sprzedawca: Dobrze. To ja kupię te 4 butelki soku za 150 zł. (daje Dziewczynce 200 zł).
–Dziewczynka: Tylko, że ja nie mam tyle drobnych, żeby wydać.
–Sprzedawca: To daj, ile masz. Nie musi być całe 50 złotych.
–Dziewczynka: A może być 50 groszy?
–Sprzedawca: Trochę mało.
–Dziewczynka: To jeszcze dam panu kopniaka na szczęście.
–Sprzedawca: Dobrze, biorę ten sok i dam go teściowej, bo ją boli gardło.
–Dziewczynka: Ale pan dba o teściową.
–Sprzedawca: Obiecałem jej, że przestanę pić. I wreszcie przestanie mi dogadywać, że kupuję tylko alkohol.
