
Postacie: Lekarka, Pacjent, Praktykantka.
(wchodzi Pacjent, Lekarka i Praktykanta siedzą przy biurku).
–Lekarka: Śmiało, panie Jacku. Przecież pana nie zastrzelę.
–Pacjent: Proszę, pani doktor. Oto moja ankieta (podaje kartki Lekarce).
–Praktykantka: Dzień dobry, panie Jacku.
–Pacjent: Dzień dobry, Krysiu.
–Lekarka: Widzę, że państwo się znacie?
–Praktykantka: Pan Jacek jest moim sąsiadem.
–Lekarka: To świetnie. Chyba nie ma pan nic przeciwko temu, żeby pani Krysia była obecna przy tej wizycie.
–Pacjent: Trochę się krępuję.
–Lekarka: Panie Jacku! Gdyby to była pana córka, to mógłby się pan krępować u seksuologa, ale nie przy sąsiadce.
–Pacjent: Wolałbym bez pani Krysi.
–Lekarka: (podniesionym głosem) Panie Jacku! Praktykanci muszą się uczyć.
–Pacjent: Ale dlaczego na mnie?
–Praktykantka: Panie Jacku. Wiele osób dużo by dało, żeby być na pana miejscu.
–Lekarka: Dość, że nie płaci pan za to badanie, to jeszcze pan narzeka.
–Pacjent: A dlaczego ja tu jestem, pani doktor?
–Praktykantka: Panie Jacku, namówiłam pana żonę, żeby tu pana skierowała.
–Pacjent: To ona sobie pojechała na wczasy, a mnie wysłała do seksuologa!
–Lekarka: Powinien pan podziękować żonie, że troszczy się o pana.
–Pacjent: Niech tylko wróci z tych wczasów, to ja sobie z nią porozmawiam.
–Praktykantka: Lepiej nie, bo wtedy wyśle pana na inne dodatkowe badania.
–Lekarka: Panie Jacku, nie wypełnił pan wszystkich rubryk!
–Pacjent: Nie wypełniłem, bo nie mogłem się zdecydować.
–Lekarka: Proszę powiedzieć jak często uprawia pan seks? (uśmiecha się). Co najmniej raz w tygodniu? Co najmniej raz na dwa tygodnie? Czy co najmniej raz w miesiącu?
–Pacjent: Powiedzmy, że raz na kwartał.
–Praktykantka: (składa ręce) Panie Jacku, litości!
–Lekarka: Raz na kwartał, czyli cztery razy w roku. Nawet świąt państwowych jest więcej.
–Pacjent: Ja nie mam pamięci do tych spraw.
–Lekarka: Biedna ta pana żona. Wcale się nie dziwię, że pojechała na wczasy.
–Pacjent: Pojechała, ale za moje pieniądze. Mnie nie zabrała, bo podobno nie było już biletów w samolocie.
–Lekarka: Gdyby pan częściej uprawiał seks, to bilet by się znalazł.
–Pacjent: Nie lubię określenia „uprawiać seks”!
–Praktykantka: A dlaczego, panie Jacku?
–Pacjent: Bo ja uprawiam marchewkę, pietruszkę i cebulę.
–Lekarka: To proszę wymyślić inne określenie na tę czynność.
–Pacjent: Powiedzmy, że ja stosuję seks.
–Praktykantka: Panie Jacku. Stosować można leki, ale nie seks.
–Pacjent: (zdenerwowany) A ja nie uprawiam seksu, tylko stosuję seks.
–Lekarka: Już dobrze, panie Jacku. Proszę się uspokoić (po chwili). Jak długo trwa gra wstępna?
–Pacjent: To seks jest już dyscypliną sportową?
–Lekarka: Jaka tam dyscyplina! Seks – to jest seks!
–Pacjent: Zdenerwowałem się i już nic nie powiem bez adwokata.
–Praktykantka: Panie Jacku, po co panu adwokat u lekarza? Pani doktor chodzi o tzw. rozgrzewkę.
–Lekarka: Może być rozgrzewka. (po chwili) To, ile trwa ta rozgrzewka?
–Pacjent: Zazwyczaj niedługo?
–Lekarka: Niedługo, czyli ile? Kwadrans? Godzinę?
–Pacjent: Gdzie tam godzinę. (po chwili) Zazwyczaj zaczynam stosować seks o godzinie 23. Gdyby rozgrzewka trwała godzinę, a później zawody, to finisz byłby już po północy. A ja wstaję do pracy o 4.30. To kiedy ja, pani doktor miałbym się wyspać?
–Praktykantka: To prawda. W pracy trzeba być wyspanym.
–Lekarka: Pana przypadek to jakaś niebywała skrajność. Odwala pan seks, tak jak kiedyś chłopi pańszczyznę!
–Praktykantka: Pani doktor, to chyba trzeba zakwalifikować jako „seks pańszczyźniany”.
–Lekarka: To jest bezwzględnie seks pańszczyźniany! Dość popularny u małżeństw z długoletnim stażem.
–Pacjent: Przecież pańszczyzna była nawet sześć dni w tygodniu!
–Praktykantka: Mówimy o seksie pańszczyźnianym, a nie o odrabianiu pańszczyzny.
–Lekarka: Seks pańszczyźniany dominował w XIX wieku, a teraz jest XXI wiek i nie może pan stosować archaicznego seksu.
–Pacjent: Ale ja urodziłem się jeszcze w XX wieku.
–Lekarka: Tu trzeba szybko działać. W pierwszej kolejności zalecę panu podręcznik kamasutry. (po chwili) Czyta pan książki?
–Pacjent: Nie kupuję książek, bo są drogie.
–Praktykantka: (uśmiecha się) Są jeszcze biblioteki, panie Jacku.
–Pacjent: Raz pożyczyłem książkę z biblioteki i o niej zapomniałem, a później musiałem zapłacić karę. Od tamtej pory nie wypożyczam książek.
–Lekarka: To ja panu pożyczę swój podręcznik kamasutry. Ja znam go na pamięć, więc mogę panu pożyczyć do następnej wizyty.
–Pacjent: To będzie jeszcze następna wizyta?
–Lekarka: U pana będzie wiele wizyt. (po chwili). Zapraszam na wizytę za dwa miesiące.
–Pacjent: Za dwa miesiące to ja będę w Niemczech, w pracy.
–Praktykantka: A gdzie pan pracuje, panie Jacku?
–Pacjent: Jestem ochroniarzem w sex-shopie.
–Lekarka: Z takim zaległościami w tej branży, nie może pan pracować na takim stanowisku!
–Pacjent: Ale ja pracuję tam już dwa lata.
–Lekarka: Jakie niskie są teraz standardy. Kto by powiedział! Niemcy, taki solidny i dokładny naród, a zatrudniają do sex-shopów chłopów, którzy zaniedbują seks.