
Nawet jego pokój był urządzony tak,
żeby żył jakby w przelocie.
Jak dotąd nigdzie się
na dłużej nie zagnieździł.
Czasem przysiadał na ławce, na murze.
Przemykał między wami
z oddechem przemyconym za pazuchą.
Był posłany, żeby wchłonąć
jak najwięcej barw,
dźwięków, zapachów?
Nie. Był po to,
żeby przełamać się sobą
z kimś kto obok.